W 1995 roku Wiesław Kaczmarek, jako minister gospodarki SLD-owskiego rządu, podpisał umowę z tajemniczą spółką Laboratorium Frakcjonowania Osocza. Miała ona produkować preparaty krwiopochodne, które Polska w większości importuje. Interes zapowiadał się nieźle - przestalibyśmy płacić zagranicy za krwiopochodne leki, a roczna produkcja LFO przynosić miała 10 mln zł zysku. Kaczmarek beztrosko i bezmyślnie poręczył kredyt tej złodziejskiej firmie.
Z interesu pozostały tylko długi - jako podatnicy zapłaciliśmy 60 milionów za beztroskę b. ministra. Prokuratura oskarżyła Kaczmarka, ale sąd pierwszej instancji go uniewinnił. Dopiero wczoraj stołeczny Sąd Apelacyjny uchylił poprzedni wyrok i Wiesław Kaczmarek będzie sądzony raz jeszcze.
Ta decyzja choć trochę przywraca wiarę w sprawiedliwość. Nie może być tak, że drobny złodziejaszek idzie za kilkaset złotych za kraty, a minister odpowiedzialny za wielomilionowe straty jest rozgrzeszany. Wielomilionowe... co ja piszę? AWS-owski minister Emil Wąsacz doprowadził do 15-miliardowych (!) strat skarbu państwa sprzedając Holendrom część PZU. Toczy się wprawdzie sprawa przed Trybunałem Stanu, tyle że końca nie widać. Ale gdyby Wąsacz ukradł parę tysięcy, siedziałby już za kratami.
Ministrowie wyżywią się sami - Na gorąco komentuje Jacek Deptuła
Podaj powód zgłoszenia
M
Niestety, nie wierze, zeby pana Kaczmarka skazal sad. Politycy u nas sa ciagle dziwnie pod specjalna ochrona. A moze dlatego, ze sedziowie, przynajmniej niektorzy, sa pod ich wplywem.