Moralne uzdrowienie w powiecie koneckim (komentuje Adam Willma)

Stało się. Na pierwszy ogień poszedł powiat konecki. Niewielu potrafiłoby pewnie znaleźć na mapie Końskie. I nic dziwnego, bo turysta raczej specjalnie się do tego świętokrzyskiego miasteczka nie wybierze. Jest tam co prawda kilka zabytkowych budynków, ale w bezpośrednim sąsiedztwie szkaradnych bloków. Dumą tamtego zakątka są wojenne losy oddziału Hubala. Jeśli czymś Końskie wyróżnia się dzisiaj, to wysokim bezrobociem. No i aferą powiatową, która za sprawą którego powiat trafił na pierwsze strony gazet. A to za sprawą koalicji, którą stworzyły Prawo i Sprawiedliwość, Kreatywna Jedność Powiatu Koneckiego i Sojusz Lewicy Demokratycznej.

Sprawa pojawiła się w mediach dwukrotnie. Po raz pierwszy jako sensacja - że wreszcie komuś udało się odsunąć od władzy PSL, zrośnięty w powiecie koneckim z władzą jak huba z drzewem. Niestety, o koalicji zawiązanej w Starostwie w Końskich dowiedzieli się stołeczni szafarze moralnej poprawności i wówczas Końskie trafiło na czołówki gazet po raz drugi. Radni dowiedzieli się co im wolno, a czego czynić się nie godzi. “Są rzeczy ważniejsze dla SLD niż władza: system wartości, wiarygodność, wyraźne formułowanie poglądu, że PiS odpowiada za łamanie praworządności w Polsce i poniesie odpowiedzialność przed Trybunałem Stanu”- grzmiał wczoraj Włodzimierz Czarzasty. Lokalne struktury SLD nie miały wyjścia, więc przyklasnęły przewodniczącemu, zakazując koalicji z radnymi z PiS.

Dzięki światłej interwencji z Warszawy, powiat konecki nie pogrąży się w mrokach PiS-owskiej otchłani. Ponieważ bez PiS jedyną koalicję sformować można z radnymi Polskiego Stronnictwa Ludowego, radni SLD nie mają innego wyjścia. Najprawdopodobniej zatem w Końskim zapanuje kolacja SLD, PSL z lokalnym planktonem - układ sprawdzony w pielęgnowaniu wartości.
Lud co prawda źle wybrał, ale polityczny episkopat nie śpi.