Na gorąco komentuje Jacek Deptuła

Wynik wczorajszych wyborów był dość łatwy do przewidzenia - Kościół po prostu nie lubi zmian. A szkoda, bo przed starym-nowym przewodniczącym KEP ogrom pracy.

Polskie społeczeństwo z roku na rok laicyzuje się na wzór zachodni i wątpliwe, że uda się ten proces powstrzymać. Niewiele ponad 40 proc. Polaków uczestniczy systematycznie w mszach, radykalnie spada liczba powołań kapłańskich, a katecheza w szkole najczęściej traktowana jest jak nudny przedmiot. I co ciekawe - polski Kościół katolicki w tej niełatwej sytuacji nie doczekał się spektakularnego sukcesu medialnego. Nie liczę oczywiście Radia Maryja, bo to państwo w państwie. Hierarchom pozostają więc tradycyjne metody oddziaływania na wiernych, takie jak listy pasterskie, kazania czy tradycyjne uroczystości kościelne.

Ci, którzy liczyli na to, że przewodniczącym Komisji Episkopatu zostanie reformator, musieli się zawieść. To właśnie abp Józef Michalik mówił przed laty, że liberalizm w zachodnim stylu to "nowa forma totalitaryzmu, nietolerancji dla dobra, dla praw Bożych, aby bezkarnie szerzyć zło". To właśnie metropolita przemyski uważa, że częścią misji Kościoła jest uczestnictwo w polityce. W latach 90. był nawet zwolennikiem cenzury i apelował, by podczas wyborów parlamentarnych Żyd głosował na Żyda, katolik na katolika, a muzułmanin na muzułmanina. Abp Michalik był też przeciwny wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej i - jak twierdzą niektórzy - zmienił zdanie tylko pod wpływem papieża Jana Pawła II. A część komentatorów twierdzi, że abp Michalik zawdzięcza ponowny wybór swej bierności w pierwszej kadencji. W sumie oznacza to, że w dającej się przewidzieć przyszłości w polskim Kościele nie zmieni się nic.