Nazwijmy najpierw rzecz po imieniu: chamstwo. Dopiero co marszałek Borowski dostał list otwarty przeciw chamstwu w Sejmie, a już w sobotę nasze chamstwo wyjechało na eksport. Do Czech, na mistrzostwa świata w lotach narciarskich.
Szkoda. Nawet jeśli przy pewnym określonym narodowym poziomie chamstwa, wszędzie powinniśmy się liczyć z jakimś wstydliwym odsetkiem. Przykładowo: taki 1% wśród 460 ludzi (nieprzypadkowo wybranych), to już ryzyko agresji ze strony 4-5 prostaków, a 2% chamstwa czającego się pośród 30 tys. widzów na zawodach sportowych, to już siła 600-osobowa.
Darujmy sobie rozważania, kto kogo sprowokował. Tak jak nie wszyscy posłowie muszą akceptować wypowiedzi i decyzje Balcerowicza, tak nie wszyscy Polacy muszą lubić gesty i miny Hannavalda. Ale chamstwo jest chamstwem i nie szukajmy mu alibi. Powie ktoś: a cóż się takiego kilku panom stało, że usłyszeli w Sejmie parę cierpkich słów? Im może nic, ale Sejmowi tak - zaraz tam mogą paść cięższe inwektywy; spirala agresji się nakręca! Ktoś inny powie: wielka rzecz, Niemiec śnieżką dostał... Ciekawe tylko, czy ten ktoś chciałby się znaleźć na jego miejscu - podróżować na krzesełku niczym bezbronna kukła nad biało-czerwonym tłumem, w którym są ludzie zionący nienawiścią. I ciekawe, jak powitani zostaną w Niemczech nasi zawodnicy. Tam też są telewizory. Chamstwo nie zna granic, spirala już nakręcona, więc...
Gorzką pigułkę z Harrachova zapewne szybko przełkniemy. To jest sport. Może już za trzy tygodnie Małysz odbierze Puchar Świata - ukoronowanie całego sezonu - i znów będzie pięknie. Trudniej natomiast przyjdzie się nam pozbyć wstydu. Nawet jeśli to wstyd za innych. Cóż z tego, że setki ludzi są w stanie przysiąc, iż widziały środkowy paluszek Niemca? Cóż po tym, że wielu wspaniałych, kulturalnych Polaków całymi rodzinami wystawiało nam i sobie dobre świadectwo? Wynik - mówiąc językiem sportowym - poszedł w świat. Wynik, ogólnie, kiepski.
Na gorąco
Michał Żurowski<b><i>
Skandaliczne zachowanie garstki pseudokibiców w Harrachovie - komentuje Michał Żurowski