Całe szczęście, że zaraz po wydaleniu z Rosji biskupa Mazura dobry Bóg dał nam weekend. Na ostudzenie emocji.
Bo czym innym - dla nas zrozumiałym, przez Rosjan pewnie wkalkulowanym - był natychmiastowy odruch oburzenia w Watykanie i Warszawie, a czym innym - naiwnym "biciem piany" - jest przekonanie, że wymachiwanie szabelką zrobi w Moskwie jakieś wrażenie. I że zmieni podjętą tam decyzję.
Nie dziwię się Leszkowi Millerowi zapowiadającemu, iż polski rząd zareaguje na niewpuszczenie biskupa. Premier tak mówi, bo... coś mu powiedzieć wypada. A że bez szczegółów, cóż... W dyplomatycznym (bo w jakim innym?) dialogu trudno o coś więcej niż ogólniki, jeśli uznaje się suwerenne prawo każdego państwa do wydalania obcych obywateli, a nie zna się konkretnych powodów takiej decyzji. Nie wiadomo, jakimi argumentami odpowiadać na racje drugiej strony. Zwłaszcza, gdy jest nią Rosja! Rosję trudno zrozumieć nawet tym, którzy ją poznali (lub tak im się wydaje) i sporo o niej wiedzą. A jeśli w jakiejś konkretnej sprawie mamy mało danych, wtedy próba zrozumienia Rosji i wpływania na nią jest zajęciem naiwnym i jałowym. A co my wiemy (lub myślimy, iż wiemy) w tej sprawie?
Po pierwsze, moskiewskim hierarchom nigdy nie była miła perspektywa zbliżenia z Kościołem katolickim; ani w Rosji, ani nawet w innych strefach wpływów prawosławia. Trudno więc nie wiązać tego piątkowego aktu nieprzyjaźni z tak bliską już wizytą Jana Pawła II w Bułgarii, a może i uczczenia Jego imieniem jednego z placów w sercu prawosławnej Sofii. Po wtóre, tak spektakularna decyzja - dotykająca duszpasterza największej katolickiej diecezji na świecie i obywatela obcego państwa - nie mogła zapaść bez wiedzy władz Federacji Rosyjskiej. Po trzecie, prawda, iż prezydent Putin oficjalnie wyraża się ciepło o piepieżu i gotów jest wysłać do Watykanu zaproszenie, ale prawdą jest też i to, że "car Władimir" robiąc cokolwiek wbrew Cerkwii ma o wiele więcej do stracenia niż do zyskania.
Pozostaje ufać sobotniej sugestii przedstawiciela rosyjskich pograniczników, że decyzja w sprawie ordynariusza Irkucka nie jest ostateczna. Każdy Polak i katolik życzy zapewne księdzu biskupowi powrotu do Rosji. Ja też. Nie wierzę tylko, by doszło do tego pod naciskiem "mężów stanu" formatu Walendziaka i Macierewicza - histerią i krucjatą. Konia kują, a żaba nogę podkłada. Koń, by się uśmiał. Rosja nawet nie zauważy.
Na gorąco
Michał Żurowski
Niewpuszczenie biskupa Mazura do Rosji - komentuje Michał Żurowski