https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Na gorąco

Jan Raszeja
Piątkowa demonstracja w Warszawie - komentuje Jan Raszeja

     Wczorajsza warszawska demonstracja doskonale wpisuje się - w znany aż do bólu - scenariusz. Kryzys gospodarczy sprawił, że bezrobocie (przedtem i tak ogromne) nadal rośnie a szanse na zahamowanie tego procesu są niewielkie. Dziura budżetowa (choć ostatnio coraz częściej słyszy się głosy usiłujące lekceważyć tę wielką pustkę w państwowej kasie) jest bolesnym faktem, a wszelkie próby jej wypełnienia dotykają każdego i wszystkich. Do tego jeszcze dochodzi coraz powszechniejsza świadomość, że wszelkie środki zaradcze - nawet jeśli najsłuszniejsze - za co nikt głowy nie da - oczekiwane efekty przynieść mogą za dwa, może i trzy lata. A są to przewidywania nader optymistyczne.
     No a teraz mamy kolejny element układanki: związkowcy wyszli na ulice, bo widmo zliberalizowanego kodeksu krąży nad zakładami. Co prawda im dłużej krąży, tym więcej wypada mu groźnych zębów, w miarę upływu czasu ta nowelizacja staje coraz mniej radykalna, ale jednak nadal pozostaje skutecznym strachem na ludzi, którzy jeszcze coś mają do stracenia: część praw pracowniczych, może nawet i pracę.
     Rzecz jest w rozmowach i negocjacjach, w dojściu do kompromisu i spotkaniu się gdzieś pośrodku drogi. Jeśli takie manifestacje jak wczorajsza mają być elementem tych pertraktacji - to dobrze. Jeśli jednak mają być tylko okazją dla wykrzyczenia kilku rytualnych haseł, niezrozumiałych nawet dla tych, którzy je wznoszą - to szkoda benzyny na autobus do stolicy.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska