Ta ogólna refleksja jak ulał pasuje do tego co tu i dzisiaj. Ponad dwie trzecie Polaków jest niezadowolonych z rządzących a z górą połowa - z samego premiera. Nic dziwnego, bo spektakularnych sukcesów brakuje, a perspektywy zgoła nieciekawe: bezrobocie rośnie z miesiąca na miesiąc i - minister Hausner nie ma wątpliwości - ta tendencja utrzyma się przynajmniej do końca roku.
Cóż więc można zrobić aby niechęć do rządzącej koalicji choćby trochę zmalała? Ano, wykonać gest - choćby wobec emerytów, których przecież nie brakuje wśród elektoratu SLD: pozwolić im pracować, odstąpić od pomysłu ministra pracy polegającego na podniesieniu składki na Fundusz Pracy płaconej przez - zatrudniających ich - pracodawców.
Nie było to dobre rozwiązanie, ale niekiedy nie ma dobrych rozwiązań.
Można się spodziewać, że uroczysty pogrzeb własnej inicjatywy osiągnie zamierzony przez żałobników skutek: rządowi przybędzie nieco zwolenników i - co ważniejsze - wyborców gotowych oddać swoje głosy na koalicyjnych prezydentów, burmistrzów i wójtów. A na pewno - nie przybedzie przeciwników.
Jest jednak i jeszcze jeden pewnik: absolwentom trudno będzie znaleźć pracę. Jak dotąd. Bez zmian.
Na gorąco
Jan Raszeja
Jeśli spada społeczne poparcie dla rządu wówczas jest to dla niego dzwonek alarmowy i powód do zmartwienia. Gdy to poparcie spada na kilka miesięcy przed wyborami samorządowymi wtedy wyraźnie słychać dzwon bijący na trwogę. I koniecznie trzeba coś zrobić. Natychmiast, bo jutro może być za późno, bo już po przegranych, bardzo ważnych, wyborach.