Przez Czechy już przelała się wielka woda, teraz płynie przez północne Niemcy. Zostawia za sobą pokłady błota, mułu i domy do których nie sposób wrócić. Zostawia za sobą pamięć o ludzkiej pomocy w nieszczęściu i biedzie. Domy się odbuduje, błoto uprzątnie, pamięć zostanie. Także o polskich strażakach, którzy pojechali nad Wełtawę i Łabę, transportach naszych worków na piasek dla Niemców, łopat dla Czechów. Ciekawe czy także o całkowitym prawie braku solidarności zwykłych ludzi stąd ze zwykłymi ludźmi stamtąd.
Konta naszych organizacji charytatywnych są puste. Puste są ich magazyny. Żadne konwoje z darami zebranymi podczas zbiórek nie wyruszą, bo po co wysyłać puste ciężarówki?
Nie wiem, dlaczego tak się stało, bo dotąd ludzie w potrzebie, gdziekolwiek by nie byli, zawsze mogli liczyć na polskie serca i polskie portfele. Może sezon urlopowy nie jest dobrą porą na opróżnianie kieszeni? Może już tak zbiednieliśmy, że nie mamy co dać innym? A może uważamy, że ofiary powodzi - obywatele państw bogatszych przecież od naszego - sami sobie poradzą? Albo już zapomnieliśmy jak wyglądają wsie i miasta zalane wodą?
A jeszcze przed kilkoma dniami Jan Paweł II mówił na krakowskich Błoniach o miłosierdziu. I miliony klaskały.
Na gorąco
Jan Raszeja
Jeszcze przed kilkoma dniami Jan Paweł II mówił na krakowskich Błoniach o miłosierdziu. I miliony klaskały.