Jak na razie dialog pomiędzy Kuczmą a ukraińską opozycją toczy się na ulicy, a to nie jest najlepsze miejsce na rozwiązywanie sporów w państwie. One muszą być rozsupłane podczas bezpośrednich rozmów obu stron - dlaczego stołu rokowań nie ustawić w Warszawie? Dysponujemy stosownym meblem. Przecież to nam bardzo zależy na spokoju u sąsiada. Mamy na Ukrainie ważne gospodarcze interesy, a - jak wiadomo - interesom żadna rewolucja jeszcze dobrze nie zrobiła. Poza tym, gdyby udała się taka mediacja, bez wątpienia wzrósłby prestiż Rzeczpospolitej - nie tylko w tej części Europy. Dobra prasa jest nam szczególnie teraz - podczas trudnych negocjacji z Unią - bardzo potrzebna. Wszyscy to chyba rozumieją, łącznie z Aleksandrem Kwaśniewskim.
Dlaczego więc prezydent zaczyna dzielić włos na czworo opowiadając, że trudno przyrównywać obecną sytuację nad Dnieprem z tą, jaką mieliśmy w 1989 roku nad Wisłą? Dlaczego akcentuje, że wtedy w Polsce nie było demokracji, a dziś na Ukrainie - owszem, jest, choć może trochę okulawiona. To prawda, że Kuczma został wybrany w demokratycznych wyborach. Faktem jest jednak i to, iż źle się dzieje w państwie ukraińskim i coraz więcej jego obywateli ma dosyć swojego prezydenta. Rozmawiać trzeba - powiada Kwaśniewski, ale jednocześnie zaleca ostrożność w proponowaniu skłóconym polskiej mediacji. Jest w tym elementarny brak logiki, chyba że dopuścimy taką oto myśl: to nie prezydent wpadł na pomysł ustawienia ukraińsko-ukraińskiego okrągłego mebla w Warszawie.
Więc teraz szuka w nim dziury.
P.S. Napisalem, a tu Kuczma powiedział, że nie przyjedzie do Warszawy i żebyśmy trzymali ręce przy sobie. I tradycyjnie: inni próbowali, a Kwaśniewskiemu wyszło.
Na gorąco
Jan Raszeja
Nie wiem czy ukraiński "okrągły stół" dojdzie do skutku, czy pomysł Millerowi wyjdzie: to nie od Polski zależy. Wiem, że pomysł jest dobry.