Nie ma sensu zajmować się poczuciem przyzwoitości wśród tych, którzy opuszczają tę partię, dzięki której zostali posłem bądź radnym i to bez rezygnowania z mandatu i związanych z nim dochodów. Z drugiej strony jednak wiadomo, że im bardziej zróżnicowana wewnętrznie jest dana partia, im mniejsze jest w niej poczucie spoistości, tym częściej wybuchają kłótnie, tym więcej jest rozłamów i odejść. Doświadczyła tego AWS, teraz zaś - gdy nie można już mówić, że jest się w "oblężonej twierdzy" - doznaje tego SLD.
Przypadek Pęka jest inny. Był on już od wielu lat posłem bardzo niezależnym i krytycznym wobec szefów PSL - i Waldemara Pawlaka, i Jarosława Kalinowskiego. Teraz zaś zapowiedział, że będzie głosował za odwołaniem Marka Borowskiego ze stanowiska marszałka. Gdy władze PSL postanowiły inaczej i wprowadziły w tej sprawie dyscyplinę klubową mógł zmienić zdanie bądź czekać na wyrzucenie z klubu. Wolał odejść wcześniej sam. Ważniejsza dla niego była wierność własnym poglądom niż partyjna przyzwoitość.
Niezależnie od ewentualnych starań Pęk ma niewielkie szanse na stworzenie samodzielnej i silnej partii. O wiele bardziej wiarygodnym wydaje się scenariusz wejścia Pęka do jakiejś już istniejącej, silnej i bliskiej mu ideowo partii. Zapewne będzie to LPR.
Odejście Pęka nie pozbawia koalicji większości, ale jest wyraźną oznaką zmniejszanie się zarówno jej liczebnej przewagi w Sejmie, jak i dość dużej początkowo różnorodności.
Na gorąco
Roman Bäcker
Poseł Bogdan Pęk wystąpił z klubu poselskiego PSL i zapowiedział założenie nowej partii "ludowo-narodowej i chrześcijańskiej". Nazwa przydługa i mylnie przeciwstawiająca lud i naród. To jest już jednak problem tylko posła i jego ewentualnych zwolenników.