Nawet Małyszowi szczyt w Kopenhadze dodał skrzydeł. W piątek wygrał "grę wstępną" do zawodów o Puchar Świata. No, ale to - tak jak rozmowy w stolicy Danii - były tylko kwalifikacje. Nazajutrz, w konkursie "na poważnie", Adaś wciąż był w formie i poleciał dalej niż wszyscy przed nim, ale... skaczący po nim Austriak i Norweg postawili wyższe wymagania. Było w tym coś z symbolu. Małysz robi co może, jest coraz lepszy, ale rywale - nie tylko z unijnej piętnastki - pokazują Polakowi, że musi się jeszcze poprawić, by wygrywać coś więcej niż kwalifikacje.
Małysz - dla najlepszych rywal równorzędny, dla większości wzór niedościgniony - i tak jest w dużo lepszej sytuacji niż my wszyscy na tle Unii. Polska nie poprawiła w Danii swej pozycji w Europie.To dystans liczony dziś na 30-40 lat - cywilizacyjny rów między Europą Wschodnią, a Zachodnią, którego nie da się w jeden piątek zasypać. Ten szczyt stwarza nam jedynie ku temu szansę. Tylko (lub aż) tyle. Sukces w kwalifikacjach.
Teraz najwięcej zależy od nas. Negocjować będziemy sami ze sobą ("jak Polak z Polakiem" - to takie trudne...) i spotkamy się na naszym wewnętrznym szczycie. W referendum. Ale jak w tej dobrej atmosferze z 13 grudnia 2002 r. dotrwać do późnej wiosny? Jak zachować formę z kopenhaskich kwalifikacji? Trzeba odpuścić sobie przekonywanie tych, których nie przekona nic. Komentatorów piszących, że dokładnie 21 lat po ogłoszeniu stanu wojennego, "ci sami ludzie" odebrali Polsce suwerenność. I polityków, którzy zaraz po piątkowym szczycie, wzywają rząd Millera do dymisji. Na polemiki z nimi szkoda czasu i energii. Najwięcej zależy teraz od komunikowania się rządu ze społeczeństwem. A tu wciąż leżymy! Od pasywnych i niekompetentnych urzędników szczebla lokalnego aż po ministra. Gdyby Małysz latał z takim wiatrem, z jakim Sławomir Wiatr popycha Polaków do "tak" dla Unii, nie przechodziłby nawet kwalifikacji. Jeszcze nie czas na szampana. Najpierw trzeba zmienić wiatr. Niech powieje! Rzetelną informacją.
Na gorąco
Michał Żurowski
Gdyby Małysz latał z takim wiatrem, z jakim Sławomir Wiatr popycha Polaków do "tak" dla Unii, nie przechodziłby nawet kwalifikacji. Jeszcze nie czas na szampana. Najpierw trzeba zmienić wiatr. Niech powieje! Rzetelną informacją.