Tego wszystkiego dowiedzieliśmy się niedawno, gdy Zbigniew Ziobro złożył do prokuratury wniosek o ukaranie premiera Millera za to, iż ten zlekceważył wizytę Rywina u Michnika. I taki był początek ogólnopolskiej popularności Ziobry Zdzisława. Dodatkowo spotęgował ją fakt powołania go do specjalnej parlamentarnej komisji śledczej. A już sławę prawdziwą i miejsce w podręcznikach historii dla trzeciej gimnazjalnej zapewnił mu wniosek adwokatów pechowego Lwa o powołanie Ziobro na świadka.
"Kto się boi Zbigniewa Ziobro?" - pod takim hasłem macierzysty dla Ziobry PiS zwołał wczoraj konferencję prasową, podczas której dano do zrozumienia, iż Ziobro boją się premier, minister sprawiedliwości oraz cały SLD - jak leci, w związku z czym zamierzają go wyautować z komisji, czemu ma służyć powołanie Młota na Lewicę jako świadka. Dlaczego akurat poseł Zbigniew ma być postrachem rządzących, tego precyzyjnie nie wyjaśniono. Można się domyślać, iż jego przeznaczeniem jest jest czuwanie nad tym, aby komisja działała prawidłowo. Społeczeństwo zdaje sobie sprawę, że bez Ziobry nie byłoby to możliwe.
A teraz serio: jeśli ktoś z cała powagą usiłuje nam wmówić, że Zbigniew Ziobro jest ostoją sprawiedliwości w państwie a premier przez niego budzi się zlany zimnym potem, to ja proszę o zwrot biletów.
Chciałem obejrzeć film akcji, a trafiłem do kabaretu.
Na gorąco
Jan Raszeja
Jeszcze przed kilkoma dniami Polacy - jako naród - nie mieli pojęcia kim jest Zbigniew Ziobro. Więcej: nie wiedzieli, że Ziobro w ogóle istnieje. Tymczasem, oprócz tego że jest, to jeszcze w dodatku jest posłem.