Z jednej strony to bardzo dobrze, że nie będzie (na razie) winiet. Nikt nie lubi płacić podatków: dość już mamy tych prawdziwych, dość tych ukrytych pod różnymi mylącymi nazwami. I wcale nie są najniższe, a my - społeczeństwo - nie tacy bogaci. Poza tym dość legislacyjnych bubli, z którymi Trybunał Konstytucyjny potrafi rozprawić się między późnym śniadaniem a wczesnym obiadem. Z drugiej strony...
Niedawno francuski koncern motoryzacyjny zrezygnował z wielkiej inwestycji w Radomsku mogącej dać kilkuset ludziom pracę a państwu - wiele milionów euro. Zdecydowano się na Słowację, bo tam po prostu są lepsze drogi. I nie ma najmniejszego powodu, aby odrzucić ten motyw. Bo, po pierwsze: komunikacja musi być- i jest - dla każdego inwestora strategicznym elementem wyboru. A, po drugie: wiecie jakie są nasze.Wiecie, że ich się nie buduje. Je się łata.
Perspektywa jest taka: nie starczy pokolenia, może i dwóch, abyśmy nie musieli się wstydzić naszych - pożal się, Boże - szos. Lata miną zanim autostradą dojedziemy ze Świecka do Terespola, albo znad morza pod Kraków. Ja już nawet nie marzę o takich drogach jak niemieckie czy holenderskie. Ja chciałbym kiedyś przejechać Polskę po szosach, na których mieszczą się obok siebie trzy samochody, a nie dwa auta i szczupły pieszy.
To zabrzmi niedobrze, ale bez winiet (albo jakiegokolwiek innego rozwiązania, na które m y s a m i, z własnej pustawej kieszeni, zapłacimy. Alternatywą jest slalom między dziurami po każdej zimie i koszmar m i ę d z y n a r o d o w e j drogi między Bydgoszczą a Szczecinem.
Na gorąco
Jan Raszeja
Z jednej strony to bardzo dobrze, że nie będzie (na razie) winiet.