I poprosi w Sądzie Okręgowym o kilkadziesiąt tomów akt sprawy bydgoskiego pseudobiznesmena Tomasza G., dealera Mercedesa. 9-letnie (sic!) przepychanki oskarżonych, obrońców, sędziów i świadków to podręcznikowy przykład, jak prowadzić rozprawę, żeby jej nie zakończyć. A w konsekwencji - by nie ukarać sprawcy.
Wobec Tomasza G. sporządzono cztery akty oskarżenia. I nic. Wczoraj bydgoski sąd - jak wszyscy przewidywali - nie rozpoczął rozprawy apelacyjnej Tomasza G. Mimo że wleczono go specjalnie z Lublina (zatrzymany w innej sprawie) sprawa spadła. Z prostego powodu: następnego dnia wiele zarzutów się przedawniło i dealer Mercedesa jest już uczciwym obywatelem, przynajmniej częściowo. Od strony prawnej wszystko jest zatem w porządku. Gorzej z poczuciem sprawiedliwości i przyzwoitości.
Myślę, że już naprawdę nikogo nie obchodzi czy nieudolny jest skład orzekający, czy obrońcy robią sobie żarty z sądu, czy żona Tomasza G - adwokat - ma dobre układy w środowisku. Jedno jest pewne - bydgoska Temida się ośmieszyła. I potwierdziła starą prawdę, że jest ślepa.
Szczególnie, gdy chodzi o bogatych.
Na gorąco
Jacek Deptuła
Jeżeli ktokolwiek w kraju chciałby się dowiedzieć, jak można zakpić sobie z sądu, prawa i sprawiedliwości - niech koniecznie przyjedzie do Bydgoszczy.