Wielokrotnie w Polsce byliśmy świadkami, jak cienka jest granica między fanatyzmem a groteskową śmiesznością. Kolejny spisek w ministerstwie obrony wykrył niezastąpiony łowca agentów poseł Antoni Macierewicz. Otóż pan Antoni twierdzi, że członkowie jego komisji weryfikacyjnej WSI są inwigilowani. Tajna grupa wojskowych współdziała z dziennikarzami w celu zdrady tajemnicy. Dowody? Są miażdżące. Powiada Macierewicz: "PiS jest w posiadaniu przesłanek wskazujących" właśnie na ów spisek. Nie muszę dodawać, że ten wybitny tropiciel wszelkiej maści agentur skierował sprawę "posiadania przesłanek" do prokuratury. To mniej więcej trzysetne zawiadomienie do prokuratury obywatela Macierewicza w ostatnim półroczu.
Nie mniej komiczno-fanatyczne było wczorajsze zachowanie zwolenników o. Tadeusza Rydzyka. W marcu sejmowy wesołek, poseł Janusz Palikot z PO, nazwał najsławniejszego obywatela Torunia - belzebubem i siewcą nienawiści. Nie było to zbyt eleganckie, ale niewątpliwie fanatyzm o. Rydzyka wyzwala w części Polaków nienawiść do inaczej myślących. I oto wczoraj wyznawcy rozgłośni nadstawili drugi policzek i otoczyli wychodzącego z Sejmu Palikota, krzycząc: "na szubienicę z nim!"
Kilkoro radiomaryjnych posłów oświadczyło, że "działania Palikota przypominają zachowania tajnych służb komunistycznych, poprzedzające porwanie i zamordowanie ks. Jerzego Popiełuszki".
W ten właśnie sposób belzebub igra sobie z ludźmi.