Trzy wstrząsy w kopalni miedzi Rudna koło Polkowic nie mogły być miłe dla mieszkańców tej miejscowości. Nic dziwnego, iż realny się stał wybuch paniki. Zapewne doszłoby do całkowitego opuszczenia miasteczka przez mieszkańców. Katastrofa geologiczna mogła się zamienić w dramat kilku tysięcy ludzi.
Przed nieobliczalną w skutkach paniką uchroniła mieszkańców pani burmistrz. Zapewne feministki będą traktowały ten fakt jako dowód na konieczność zajmowania przez kobiety większej liczby kierowniczych stanowisk. Podobnie mogą potraktować ten fakt zwolennicy bezpośrednich wyborów wójta czy burmistrza. W takich przypadkach nie jest jednak ważna płeć, czy przynależność partyjna. Decydujące jest to, czy dana osoba potrafi być odpowiedzialna za innych, jest na tyle odważna, mądra i spokojna, by być przykładem dla pozostałych. W Polkowicach rządzi burmistrz o cechach przywódcy i to uratowało miasto.
Jednakże równie ważnym pytaniem jest to, czy musi dochodzić do takich katastrof? Czyżby nic się nie zmieniło od czasów tąpnięć w inowrocławskiej kopalni soli jeszcze sprzed I wojny światowej? No pewno. Kopalnia soli nie zagraża już budynkom Inowrocławia i to nie tylko z tego powodu, że została zalana. W przypadku kopalni miedzi (czy niedawnej katastrofy w kopalni węgla kamiennego) winien był błąd lub zaniechanie człowieka.
Najwyższy czas, by zaczęto myśleć o przeciwdziałaniu rozmaitym zagrożeniom nie tylko wtedy, gdy się u nas zdarzą.
