Wierzy w ogromne przyspieszenie gospodarcze (że z około 1 procenta w tym roku, PKB wzrośnie do 3,5 proc. w roku przyszłym), w utrzymanie się niskiej inflacji, w nadzwyczajne dochody budżetu (pewnie wróci do ćwiczenia abolicji, pewnie rzuci kilka innych równie owocnych pomysłów).
Wiara i nadzieja to cenne wartości także w gospodarce, ale opieranie na nich spójności budżetu państwa to trochę za mało.
Kołodko nie miał żadnego pomysłu jak ograniczyć tzw. sztywne wydatki budżetowe i przeznaczyć więcej pieniędzy na inwestycje, a więc na rozwój.
Pozostaje więc wierzyć - razem z ministrem Kołodką - że Polska w przyszłym roku znowu stanie się tygrysem gospodarczym Europy. A jednocześnie, że lewica rządząca krajem przypomni sobie, że jest lewicą. I nie będzie - na przykład - jednego dnia wkładać emerytom lekarstw za złotówkę do lewej kieszeni, a następnego dnia sięgać do ich (i nas wszystkich) prawej kieszeni po 3 złote (w miesiącu) na składkę na ubezpieczenie zdrowotne.
__
