Wielokrotnie w tym miejscu krytykowałem polskie rządy, które bezkrytycznie stawały na baczność przed Amerykanami, największą siłą Paktu Północnoatlantyckiego. Rozumiem nasze sojusznicze zobowiązania wobec NATO, ale polski kontyngent liczący 2600 żołnierzy (oraz 400 w Polsce - w stałym pogotowiu) znacznie przekracza nasze możliwości. Myślę nie tylko o pieniądzach (w tym roku 2 mld zł!), ale też o możliwościach technicznych. Pomijając już fakt, że to przede wszystkim wojna amerykańsko-afgańska.
Barack Obama przed wyborami sugerował, że Stany Zjednoczone wyjdą szybko z Afganistanu. Teraz mówi o siedmioletnim (!) planie "stabilizacji kraju". To bajki dla grzecznych dzieci. Ta wojna, podobnie jak iracka, jest nie do wygrania. W Bagdadzie ciągle wybuchają bomby, ale na tamtejszych zasobach ropy rękę trzymają amerykańskie koncerny. A wiara w to, że Afgańczycy są w stanie w tym dziesięcioleciu stworzyć, na wzór zachodni, państwo demokratyczne - to obłudne kłamstwo. Dlaczego NATO-wskie potęgi - Niemcy, Wielka Brytania i Francja - udają, że o tym nie wiedzą? Polacy powinni dać przykład i wycofać się do końca 2011 roku.