Jakoś jednak uwadze umknęły flaszki z mocniejszymi trunkami – zakrętki z nich odkręca się jak dawnej. I jeśli taka wola – to fruuu za siebie można odrzucić. Może w tym jest jakaś głębsza myśl – metal w końcu się w naturze rozłoży, plastik – przetrwa setki lat. Jeszcze nie wiemy, jak do tematu metalowych zakrętek odniosą się delfiny, żółwie i ich skrzydlaci przyjaciele, w żołądkach których badacze znajdują mnóstwo kolorowych grzybków. Czy przypadkiem nie wpadną w syndrom odstawienia i niedostatek w naturze plastiku postanowią sobie powetować aluminium.
A co ze zbiórkami nakrętek? Przecież cel ich szczytny, a teraz przez opresyjne unijne przepisy ma trafić do kosza?! Spokojnie, nakrętkę mimo pokazowej niemocy ówczesnego kandydata na europosła, oderwać od butelki może nawet dziecko. Każdy, kto chce jak dawnej zbierać w domowym zaciszu nakrętki, a później wrzucić swoje zasoby do specjalnego kosza w kształcie serca albo pojemnika w markecie (zwykle stoją obok tych na zużyte baterie czy nieświecące już żarówki) – może to robić.
W czym więc problem? W zmianie. A zmiany trudne są i dlatego najpierw reagujemy odrzuceniem i gniewem; stąd ten grymas na twarzy pana Kalety. W kolejnym etapie zaczynamy negocjacje – może trochę przyjmę to nowe, ale nie do końca i nie od razu. Tu pojawia się frustracja, ale w końcu następuje akceptacja zmiany. Jest więc nadzieja dla siłujących się z plastikowym grzybkiem. W końcu przyjmą to, że łączy go z butelką czy kartonem delikatna nitka plastikowej końcówki.
Gdyby nie nasza adaptacja do zmian, to byśmy się nie rozwijali. Kiedy już odłożymy na bok zapasy z nakrętką, może łatwiej będzie zrozumieć opór niektórych wobec tęczowych rodzin czy mężczyzny pracującemu jako nauczyciel przedszkolny. Akceptacja oznacza zmianę w definiowaniu: małżeństwa jako związku dwóch różnych płci i zawodu utożsamianego z jedną tylko płcią. Jeszcze 50 lat temu rzadki był widok mężczyzny spacerującego z potomkiem w wózku. Dzisiaj przy piaskownicy w parku więcej jest ojców niż matek. Urlop tacierzyński budził jeszcze niedawno uśmiech politowania, teraz po urodzeniu się dziecka, ojciec jest od razu pytany, od kiedy i na ile go bierze. Standard. Tak właśnie zaszła zmiana.
Za tydzień, miesiąc najdalej przyzwyczaimy się do nakrętek z ogonkiem. Ba, może ktoś się dopatrzy, że warto tak samo przytwierdzić zakrętki do flaszek z wysokoprocentową zawartością. Długo to trwało, tony plastikowych śmieci trafiły w tym czasie do mórz i oceanów, odebrały życie tysiącom ich mieszkańców.
Od zmian nie uciekniemy, nie ukryjemy się przed nimi. Żal tylko straconego czasu i krzywd.
Jest taka indyjska bajka o mędrcu, który co rano szedł nad ocean i pracowicie wrzucał w wody wyrzucone na piach przez przypływ meduzy. Następnego dnia to samo i kolejnego. Ktoś w końcu zapytała: po co to robisz?! Przecież nie wygrasz z oceanem. Wiem, odpowiedział starzec, ale nawet jeśli tylko jedna spośród wrzuconych przeze mnie do wody meduz przeżyje, to moje działanie ma sens. Właśnie dla niej.
Tak robi się zmiana.
