Przez lata zarzekałam się, że nigdy, ale to prze-ni-gdy nie założę tam konta. - Kto nie jest na fejsbuku, ten nie istnieje - słyszałam wiele razy w redakcji. I tak sobie nie istniałam, aż kilka dobrych lat temu padłam jako ten ostatni bastion i wpadłam jak ta śliwka w kompot. Bo teraz dzień bez fejsbuka, dniem straconym.
W dodatku ostatnio popadłam w niezdrową fascynację czytania dziwnych komentarzy pod różnymi dziwnymi postami. A im więcej ich przeglądam, tym więcej mi się tego wyświetla. Ot, taka fejsbukowa polityka zatrzymania użytkownika na dłuższą - nomen omen - metę.
No, to siedzę na tym FB i czytam na przykład, że jakaś celebrytka jest spasiona jak świnia, naciągnięta tak, że dziób jej się już nie zamyka i stara jak pruhno (pisownia oryginalna, bo wielu użytkowników social mediów ortografii się nie kłania). Co ciekawe, te zjadliwe komentarze najczęściej wychodzą spod palców seniorek z Matką Boską w profilowym tle. A ich konto przepełnione jest sentencjami o miłości do bliźniego, zdjęciami z wnukami, kotkami lub własną, dobrotliwie uśmiechniętą twarzą w różnych okolicznościach przyrody.
Komentarze to jedna strona medalu, a druga to właśnie rzeczy, które ludzie publikują w sieci. Sama nie jestem święta i wrzucam czasem na FB jakąś fotkę z wakacji albo też chwalę się wyprostowaną fryzurą prosto od fryzjera, bo normalnie moje włosy wyglądają jak pofalowany stóg siana. Ale wciąż jeszcze wprawia mnie w zdumienie, jak np. ktoś wstawia swoje zdjęcie wprost ze szpitalnego łóżka, przypięty do kroplówki lub jakiejś innej maszyny podtrzymującej życie lub też składa urodzinowe życzenia najbliższej osobie, która najpewniej w realu siedzi tuż obok. Ale wszystko przede mną. Bo jak już pokazało mi życie – nigdy nie mów nigdy.
Żyjemy w świecie, w którym pogrzeb jest ważniejszy od zmarłego, wesele jest ważniejsze od miłości, wygląd ważniejszy jest od intelektu. Żyjemy w kulturze opakowań, która gardzi zawartością. W punkt, prawda? Nie będę ściemniała, to nie moje złote myśli a Eduardo Galeano, dużo starszego kolegi po fachu z Urugwaju. Już go na tym świecie nie ma, zmarł dokładnie 10 lat temu, w kwietniu. Napisał te słowa znacznie wcześniej. Już wówczas widział to, co ja dopiero niedawno zobaczyłam. Może dlatego, ten świat podstępnie mnie wchłonął.
