Zawsze, gdy spotykam w życiu rzeczy piękne i doskonałe, czuję niepokój, bo mam poczucie, że gdzieś za nimi czai się realny, mniej piękny świat. I tak jest teraz – gdzie się człowiek nie odwróci – otaczają go szlachetne i bezinteresowne gesty.
Choć serce chciałoby inaczej, rozum podpowiada jednak, że wojny na Ukrainie nikt nie wygra w sposób ostateczny i jasny. Pozostaną po niej jeszcze większe niż dotąd rany i jeszcze większe problemy. Co to oznacza dla nas? To, że na lata zakotwiczy w Polsce kilkaset tysięcy nowych mieszkańców. I cała masa problemów do rozwiązania. W przeciwieństwie do dotychczasowych fal migracyjnych, które składały się głównie z mężczyzn w sile wieku, teraz będziemy musieli wpleść między siebie głównie kobiety (zobowiązane do opieki nad dziećmi) oraz ludzi starszych. A to obciąży nie tylko kasę świadczeń społecznych, ale i niewydolny i bez tego system opieki zdrowotnej.
Najbardziej dramatyczne zdjęcia z Ukrainy, jakie dziś oglądałem, wykonano na oddziale onkologii dziecięcej, który został przeniesiony do prowizorycznego schronu w piwnicy. I w piwnicy podaje się małym pacjentom chemię. Niektóre z tych historii staną się naszą rzeczywistością. Chciałbym zatem wierzyć, że biurkach specjalistów od zarządzania kryzysowego leżą gotowe scenariusze rozwiązań. Chciałbym, że nie wierzę.
Problem uchodźców to nie tylko paczki z pampersami, materace na salach gimnastycznych i zupa z kotła. Już dziś zespoły samorządowe powinny zastanawiać się nad opieką przedszkolną i klasami adaptacyjnymi w szkołach. Urzędnicy muszą próbować otwierać rynek pracy dla ludzi wyrwanych gwałtownie z życiowego kontekstu. Tym bardziej, że tereny, na których dziś toczą się działania to główne zagłębie przemysłowe Ukrainy.
Będzie ciężko, a gorliwy zapał zacznie się z czasem wyczerpywać. Ale warto. Niektóre z tych dzieci przeprowadzanych dziś przez granicę pozostaną z nami na zawsze, w pamięci innych na zawsze pozostanie polski epizod. Za kilka miesięcy wszystkie mają szansę swobodnie mówić po polsku. Niech to będą jedne z najlepszych wspomnień, jakie zachowają. Tak dzieje się historia, tak zmienia się historia.
