Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Premiera Netflix: "Nie patrz w górę" - czyli co się z nami robi, kiedy jest za głupio, za łatwo i za przyjemnie (recenzja)

Mariusz Załuski
Mariusz Załuski
FOT. NETFLIX

Głupiejemy. I nie jest to tylko smędzenie tetryka, ale fakt - bo jak zbadano w krajach światłych, poziom IQ spada z każdym pokoleniem. Do tego infantylniejemy na potęgę, bo cuda techniki co prawda sprawiły, że wszystko jest łatwe jak nigdy, ale przy okazji zmieniły wiele - również media czy sposoby rozrywania się ludności. I co? I niestety okazuje się, że jak jest za durno, za łatwo i za przyjemnie, to jako ludzkość przysypiamy. A świat raz po raz mówi sprawdzam i funduje nam kataklizmy różne - od kłopotów z klimatem, przez pandemię, po rządy ludzi, którzy nigdy rządzić nie powinni. W „Nie patrz w górę” kataklizmem jest lecąca na Ziemię kometa. Ale jasne, że możemy podłożyć sobie pod nią wszystko, co nam w duszy gra.

Netflix swój największy hit ostatnich tygodni sprzedaje jako komedię, bo komedie sprzedają się super – co robi wrażenie kolejnego żartu. Bo to raczej żarliwa i dosyć wyrafinowana satyra - na kondycję społeczeństwa, mediów, klasy politycznej - bardzo daleka od netfliksowych komedyjek. Do tego Adam McKay – to ten pan od „Vice” i świetnego serialu „Sukcesja’ – każe nam się śmiać z samych siebie, co nie wszyscy dobrze trawią... Robi to zresztą trochę mentorsko i protekcjonalnie, ale celnie. Choć czasami bardziej chce nam się płakać niż śmiać, bo real przebił już film.

Tak więc pani doktorantka Dibiasky z prowincjonalnej uczelni odkrywa kometę. Ta, wielka jak góra, zmierza wprost ku Ziemi. Pani doktorantka i jej naukowy szef ruszają więc ze złą nowiną do Białego Domu, a potem do mediów. I nic się nie dzieje. Popkulturalna, „trumpowa” pani prezydent przejęta jest tylko bieżączką polityczną, dla mediów to temat za smutny i za poważny, żeby się klikał. Nasza para podejmuje kolejne działania, a nam robi się coraz mniej wesoło.

Bo czego tu nie mamy? Pan McKay pokazuje nam świat, w którym zawsze wybieramy to, co lżejsze, łatwiejsze i przyjemniejsze. Nabija się więc okrutnie i z polityków, których jakość jest dokładnie taka, jak popkulturalne kryteria, według których ich wybieramy, i z królującej wszędzie niekompetencji i ignorancji, i z mediów, które same kręcą błędnym kołem – sprzedają coraz głupsze treści, bo ludzie ich wymagają, a ludzie ich wymagają, bo je dostają od mediów. Nabija się też McKay z tego, że autorytetami stają się celebryci, z naszej wiary w zabobon, jeśli ma nam to ułatwić życie – bo ruch antykometowców cudnie przypomina antyszczepionkowców – i z guru biznesu, którzy uwierzyli, że tworzenie cyfrowych imperiów robi z nich Bogów... Nabija się z waty słownej gwiazd, której jedynym celem jest nie zrażenie sobie żadnej grupy docelowej i z wielu innych rzeczy. Z naszej niemocy, jeśli chodzi o odwrócenie tego trendu, już się nie nabija. Bo tu nie ma się z czego śmiać.

I jasne, czasami wali McKay za mocno, czasem postacie narysowane są za grubo, czasami reżyser robi się jakiś taki kaznodziejski... Ale to szczególiki. Bo to świetny, zaangażowany film. A najlepszy komentarz do „Nie patrzę w górę”? To, że w wielu serwisach najważniejszym tematem jest to, czy Meryl Streep pokazała w filmie goły tyłek. McKay by tego nie wymyślił.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska