Wczoraj Jarosław Gowin, wicepremier i prezes Pańskiej partii, dokonał swoistej wolty jako koalicjant Jarosława Kaczyńskiego. Oświadczył, że nie poprze pomysłu PiS dwukadencyjności, która obowiązywałaby wójtów, prezydentów miast i burmistrzów od 2018 roku. To bunt?
Oczywiście, całkowicie popieramy zasadę, by wymienieni samorządowcy pełnili swe funkcje najwyżej dwukrotnie. Mówiliśmy o tym od dawna. Rzecz w tym, czy ta zasada ma obowiązywać od 2018 r., jak proponuje PiS, czyli wstecz? Tylko to miał na myśli wicepremier Gowin. O ile wiem, nie tak się umawiał z koalicyjnym PiS i nie tak, że dowiedział się o tym z telewizji.
Są jednak znakomici samorządowcy, na których głosują od lat wyborcy w swoich małych ojczyznach. Pan, jako działacz samorządowy, wie o tym najlepiej.
Zdaję sobie sprawę, że są takie miasta i gminy, w których ktoś bardzo dobry może zostać zastąpiony kimś gorszym. Jednak jest zbyt wiele takich miejsc w Polsce - myślę przede wszystkim o małych gminach - w których powstały ogromnie skostniałe struktury i układy władzy blokujące rzeczywisty rozwój.
Zgoda, takie miejscowości się zdarzają, ale przecież dziś nikt nie przywozi w teczce kandydatów na wójtów czy burmistrzów.
Trzeba pamiętać, że wiele lokalnych społeczności jest podporządkowanych w dużej mierze nieformalnym strukturom, które przez lata były tworzone przez małych kacyków. Samorządy to także znaczący pracodawcy - choćby w oświacie - tworzący z rodzinami nawet klany wyborców. Wielokrotnie słyszałem o tym, że jakiś wójt trzęsie gminą, zatrudnia wyłącznie swoich, pojawia się nepotyzm i powstają korupcyjne struktury. Tworzy się więc układ zamknięty. Dwukadencyjność pozwoli na „przewietrzenie” takich układów i rozbije swego rodzaju szklany sufit dla młodego pokolenia i kandydatów niezależnych.
W wielu przypadkach tak rzeczywiście jest, ale kluczowa sprawa polega na tym, że prawo nie może działać wstecz. Samorządowcy nie mogą dowiadywać się w połowie kadencji , że w przyszłym roku zabroni się im kandydowania!
Cóż, myślę, że sprawa trafi do Trybunału Konstytucyjnego...
Którego sędziowie zostali nominowani przez PiS.
A przedtem był w stu procentach z nadania Platformy i nikt o tym nie mówił. Trybunał jest Trybunałem - w końcu na czymś trzeba się opierać.
Czy Pan, jako radny Sejmiku samorządowego, dostrzega te patologie w gminach?
Wyborom do Sejmiku czy w dużych miastach nie grożą takie wynaturzenia, przynajmniej w takiej skali. Te wybory cechuje ogromne upartyjnienie, ale nie ma kastowości.
Za to w ich miejsce tworzą się aparaty partyjne, także powiązane towarzysko.
To prawda, ale wybory do sejmików kierują się podobnymi prawami jak do Sejmu - kandydat bez partyjnej pieczątki nie ma szans na objęcie jakiejkolwiek funkcji. Lokalne komitety nigdy nie będą tak skuteczne jak partyjne, choćby z powodów finansowych.
Czyli i tak źle, i tak niedobrze?
Trudno rozsądzać, co jest lepsze, a co gorsze. Natomiast aparaty partyjne częściej się „przewietrzają”.
Polska Razem Jarosława Gowina ma dziewięciu posłów. Jeśli oni nie zagłosują za zmianami proponowanymi przez PiS - pomysł upadnie?
Bez naszego poparcia rzeczywiście nie uda się przegłosować ustawy. Jest pytanie, jaką podejmą decyzję?
Jeśli zostanie wprowadzona dyscyplina klubowa, to nawet wbrew Gowinowi ustawa przejdzie...
Jeśli PiS uzna, że ustawa może być zagrożona, zapewne wprowadzi dyscyplinę.