Ledwie usiadłem do pisania, a tu telefon. Dzwoni pani z firmy ubezpieczeniowej – że byłoby na miejscu ubezpieczyć się od nagłej śmierci. Oddaję więc słuchawkę żonie, żeby zasądziła jakie jest ryzyko mojej śmierci i czy 9 złotych jest za tą śmierć stosownym zabezpieczeniem. Ale gdzie tam! Nie dało się uciec – na koniec trzeba było obowiązkowo wysłuchać kilkuminutowego monologu pani z ubezpieczeń - o tym gdzie się mieści firma, w oparciu o jakie pozwolenie działa, jakim kapitałem dysponuje i gdzie przechowuje moje dane. Aż mi się żal zrobiło tej pani, która przez cały dzień musi powtarzać cyfry i adresy, które nikogo nie obchodzą. I ze zgrozą przypomniałem sobie te wszystkie formularze, które wyskakują w internecie i każą kliknąć „tak” pod komunikatami pisanymi drobnym maczkiem. Pan Bóg raczy wiedzieć, czy nie zaprzedałem kiedyś jednym ptaszkiem duszy diabłu.
W sprawie dyrektywy 95/46/WE, która przed rokiem zalęgła się w naszym życiu, nie potrafię być obiektywny, a mówiąc bardziej precyzyjnie – szczerze jej nienawidzę. Tak, tak, oczywiście znam tę śpiewkę, że chodzi o to, abyśmy wszyscy byli zdrowi, szczęśliwi i bezpieczni, ale wmówienie ludziom prawa do anonimowości to jest wariactwo czystej wody.
A jeśli ktoś nie wierzy, że od ustawy można oszaleć, służę dowodem, który przysłał mi sąd w Aleksandrowie. Zwróciłem się do tego sądu o kopię wyroku w sprawie wydarzenia drogowego. No i sąd był łaskaw mnie poinformować, że “Jan Nowak [nazwisko fikcyjne - AW], syn T… i E… z domu…, urodzony [tu pełna data urodzenia] oskarżony jest o to, że [pełna data- AW] w ruchu lądowym w miejscowości K… trasa ..., gm. A…, powiat A…, woj. k…-…, kierował samochodem osobowym marki V...”.
Siedzę więc i dokonuję dekryptażu tego sądowego newsa, żałując że nie ma wśród żywych Mariana Rejewskiego, który rozgryzł Enigmę, więc i może z aleksandrowskim sądem też by sobie poradził. Już nawet rozszyfrowałem samochód na literkę “V”. Zostało mi tylko słowo na “K”.
