Zbierając materiał do informacji o podsłuchach zakładanych Polakom przez służby specjalne włos jeżył mi się na głowie. Od kilkunastu lat ten proceder jest całkowicie poza kontrolą demokratycznych struktur państwa! Klauzula "tajne" zamyka usta prokuratorowi generalnemu - jedynemu sprawiedliwemu, który wie, kto kogo i dlaczego podsłuchuje. Minister i służby specjalne łamią więc konstytucyjne prawo Polaków do podstawowych choćby informacji.
W jaki sposób wiedza o tym, ilu obywateli jest podsłuchiwanych zagraża bezpieczeństwu państwa? Czy prawdą jest, że Polska staje się państwem policyjnym, w którym podsłuchy są głównym narzędziem śledztw? Ile dochodzeń było uzasadnionych, a ile wydumanych np. przez CBA? Nie wiadomo - tajemnica państwowa.
Z punktu widzenia służb stosowanie podsłuchów jest najwygodniejszą metodą zdobywania informacji. Operatorzy telefoniczni za własne pieniądze i siłami pracowników odwalają czarną robotę, dając służbom na tacy zapisane rozmowy. Ech, przypominają się czasy SB, kiedy to tylko kilku towarzyszy było informowanych o inwigilacji obywateli. Prewencyjny podsłuch, areszt wydobywczy...
Co jeszcze służby trzymają w rękawie?