Wszystko wyglądało, jak na procesie mafii sycylijskiej. Zbyt wiele zdawało się wskazywać, że chodzi o proces seryjnych zabójców na zlecenie bezwzględnych gangsterów. Przesłuchanie zostało utajnione, a odbywało się w... specjalnej "antypodsłuchowej" sali Sądu Najwyższego. A nasz kobieciarz Bond - James Bond - pojawił się na scenie sądowej w masce i goglach, w towarzystwie tak samo ubranych agentów CBA. Brakowało tylko kuloodpornych kabin dla świadków i krat na ławie oskarżonych.
Nie wiem, dlaczego sąd zdecydował się na taką mafijną scenerię w banalnym przecież procesie kiepskiej posłanki o łapówkę. Choć i sama oskarżona zachowywała się jak przystało na ofiarę Sycylijczyków: "Znów spotkałam swojego oprawcę!" - łkała.
Być może zadecydowały praktyczne względy. Jeśli agent Tomasz zna np. tajemnice (alkowy) Sawickiej ważne ze względu na bezpieczeństwo państwa - rozumiem. Chyba że ta rozprawa ma związek z supertajną operacją "Willa Kwaśniewskich", w której były szef Mariusz Kamiński i jego podopieczny odkryli magazyn uranu?
Szkoda, że polska kinematografia ma kłopoty finansowe. Toż to znakomity scenariusz na "Killera2"!