Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Taki dobry kapuś

Hanka Sowińska
Dwie skromne, kartonowe teczki, ale tyle w nich grzechów Andrzeja.

     Przez osiem lat pisał donosy na Stefana Pastuszewskiego. Najpierw robił to jako TW ps. Jacek, potem "Bartek". Pseudonim zmienił, gdy urodził mu się syn. Bartek właśnie.
     Na imię ma Andrzej...
     - Nazwiska nie podam - zastrzega Pastuszewski. - Liczę, że sam się odezwie, gdy przeczyta w gazecie.
     Kolega brata
     
Nie miał problemów z jego identyfikacją. - Domyślałem się, kto to jest, a upewniłem po rozmowie z bratem. Wiem, że Instytut Pamięci Narodowej odtajnił już nazwisko agenta o pseudonimie "Jacek". Muszę tylko jechać do Gdańska po stosowny dokument.
     Co o nim wie? - Pracował w "Zachemie", był kolegą Bronisława, mojego brata. To nikt z bliskich mi osób. Nasze kontakty były pośrednie i przypadkowe. Nigdy celowe. Wyczuwam ludzi intuicyjnie, więc już wtedy wydawał mi się dziwny. Za dużo pytał. Nie mieszka już w Bydgoszczy. Przeprowadził się do Wąbrzeźna.
     Andrzej nie tylko na niego donosił.Także na Bronisława i innych działaczy podziemnej "Solidarności". - To dowodzi jego psychopatologicznego charakteru. Kompensował swoje niepowodzenia życiowe i niską pozycję społeczną jakąś urojoną wszechwiedzą o tych, na których donosił. Po prostu pasjonował się donosicielstwem - _ocenia Pastuszewski.
     Współpraca TW "Jacek" z SB trwała siedem lat. Zaczął donosić 19 grudnia 1978 r., skończył 14 lutego 1985 r. Z odnalezionych w archiwum bydgoskiej delegatury IPN materiałów sporządzono kopie, które złożyły się na dwie "Teczki pracy" tajnego współpracownika o pseudonimie "Jacek-Bartek".
     Byli u papieża
     
Maj 1979 r. Polacy liczą dni do przyjazdu Jana Pawła II. Przed pierwszą pielgrzymką Ministerstwo Spraw Wewnętrznych mobilizuje armię esbeków i tajnych agentów. Tak samo będzie podczas następnych wizyt papieża - w 1983 i 1987 r.
     TW "Jacek" ma już za sobą pół roku współpracy z bydgoską tajną policją polityczną. 23 maja pisze jedenasty donos. Przekazuje w nim informacje o Bronisławie Pastuszewskim. Zna go dobrze. Jest przecież jego dobrym kolegą. Podaje życiorys, w tym wykształcenie, miejsce pracy, stosunek do religii. Informuje, że wybiera się na przyjazd papieża do Gniezna. O Stefanie jest tylko jedno zdanie.
     "Był posądzony o współpracę z KOR-em (Komitetem Obrony Robotników - przyp. H.S.), a następnie przeproszony".
     
- Nigdy nie należałem do KOR-u - zapewnia Pastuszewski. - _Gdy pracowałem w Ilustrowanym Kurierze Polskim pisałem o śmierci Stanisława Pyjasa. Fragmenty moich tekstów cytowała Wolna Europa. To wystarczyło, by esbecja mną się zainteresowała. Owszem, byłem bardzo krytyczny wobec tamtej rzeczywistości, ale nie należałem do żadnych organizacji opozycyjnych. Kreowano mnie na wroga systemu. SB tego potrzebowała, by uzasadnić swoje istnienie i ogromnie rozbudowany aparat. Moja rola wzrosła dopiero w podziemiu.
     Papież jest w kraju od soboty, 2 czerwca. W niedzielę na Wzgórzu Lecha w Gnieźnie odprawia mszę. 5 czerwca TW "Jacek" informuje SB.
     "W Klubie PAX przy placu Zjednoczenia (obecnie plac Teatralny - przyp. H.S.) można wysłuchać nagranych na taśmie magnetofonowej komentarzy prasy zachodniej z wizyty papieża w Polsce. Nagrania pochodzą z jednej z zachodnich rozgłośni i są nadawane w języku polskim (...) Bracia Pastuszewscy byli w Gnieźnie w czasie wizyty papieża. B. podkreślał fantastyczną atmosferę, jaka panowała w czasie spotkania".
     Plotki o premierze
     
Pisze również o pogłoskach, które doszły do niego z Warszawy. Dotyczą nieobecności premiera Piotra Jaroszewicza na uroczystościach powitania Jana Pawła II w Belwederze.
     "Podobno syn premiera narozrabiał w jakiejś knajpie na Zachodzie. Tow. Gierek wezwał premiera, pytając o zachowanie syna. W następstwie tego premier dostał zawału. Zwłoki są przechowywane w lodówce w prosektorium. Nie ujawnia się tego, ze względu na wizytę papieża".
     Stefan Pastuszewski: - Mój prześladowca to patologiczna osobowość. Donoszenie najwyraźniej go pasjonowało. Chciał być bardziej aktywny. Plotka o Jaroszewiczu właśnie to potwierdza.
     Chcą własnego państwa
     
Jest sierpień, Polacy wypoczywają. TW "Jacek" pracuje. Pisze następne donosy.
     "S. P. przebywał ostatnio w ZSRR, wyjechał tam indywidualnie na zaproszenie na Ukrainę. Posiada również znajomych na Litwie. Są to młodzi poeci i pisarze".
     Agenta zainteresowały koncepcje polityczne, snute w środowiskach literackich na Ukrainie i w Polsce.
     "Przede wszystkim Ukraińcy nie lubią Rosjan. Chcą się od Związku Radzieckiego oderwać i utworzyć własne państwo".
     - Nigdy nie ukrywałem swoich poglądów. Już w latach siedemdziesiątych byłem zwolennikiem rozbicia ZSRR i stworzenia federacji państw Europy środkowowschodniej - _potwierdza Pastuszewski.
     Esbek inspiruje
     
Nie wiadomo, jak nazywał się ten, któremu TW "Jacek" dostarczał informacje. W dokumentach z IPN jego nazwisko zostało zaczernione. Czas, by Instytut ujawnił personalia tych, którzy tak gorliwie wspierali policyjny system PRL. Teczka pracy "Jacka-Bartka" dowodzi, że oficer SB nie był tylko pośrednikiem w przekazywaniu informacji. W notatkach, w których streszczał przełożonym plon pracy agenta zawsze pisał, jakie zlecił mu Zdania. Proponował także, w jaki sposób odpowiednie wydziały KW MO powinny wykorzystać tajne informacje.
     W teczce, oprócz kopii odręcznych donosów oraz notatek esbeka są również maszynopisy.
- Przepisywano odręczne informacje agenta, by jakiś wyższy rangą esbek nie musiał męczyć się z odczytaniem jego pisma - tłumaczy Pastuszewski.
     Teraz jest stróżem
     
Nastają czasy pierwszej "Solidarności". Polacy zachłystują się swobodą i wolnością słowa. Po spotkaniu z TW "Jacek" (rozmowa i przekazywanie donosów odbywały się przeważnie w zaparkowanym samochodzie) oficer SB napisał:
     "S. P. wystąpił z SD (Stronnictwo Demokratyczne - przyp. H. S.), bo uznał, że to organizacja służalcza wobec PZPR. Obaj bracia udzielają się w Klubie Dyskusji Politycznych przy ul. Farnej".
     Kolejna informacja TW ps. "Jacek" pochodzi już ze stanu wojennego, kiedy internowano Pastuszewskiego. Dziś wspomina: - _W niedzielę, 13 grudnia. wróciłem pociągiem z Warszawy, gdzie uczestniczyłem w Kongresie Kultury Polskiej. SB zatrzymała mnie następnego dnia. Byłem w Galerii Kujaw, która mieściła się przy ul. Farnej. Musiałem ukryć rysunki Ryszarda Dwurnika. Zamiast uciekać, usiadłem w fotelu. I to był błąd!

     Internowanie, potem więzienie. Z przerwami przesiedział za kratami prawie dwa lata.
     20 sierpnia 1982 r. TW "Jacek" donosi:
     "S. P. po opuszczeniu Potulic podjął pracę w BWA jako stróż nocny, następnie u wytwórcy prywatnego. Obecnie pracuje u rzemieślnika przy ul. Lotników i wytwarza uszczelki. Zarabia ok. 7500 zł miesięcznie, w przyszłości zamierza zmienić pracę. Chce się przerzucić do instytucji związanej z kulturą i sztuką".
     
Stefan Pastuszewski, inżynier mechanik, filolog polski, pedagog, dziennikarz, poeta, literat, działacz "Solidarności", w 1981 r. zastępca redaktora naczelnego Wolnych Związków, pisma MKZ. Internowany, więziony, pozbawiony pracy i wykonywania zawodu dziennikarza. Kary więzienia odbywał w Potulicach, Braniewie, Bydgoszczy. W Braniewie w celi siedział z księdzem Zychem, który prawdopodobnie był ofiarą zamachu SB. W 1990 r. został radnym, rok później posłem. Był też wiceprezydentem Bydgoszczy i wiceprzewodniczącym Sejmiku Samorządowego.
     Donos i aresztowanie
     
W tej samej notatce napisał:
     "Pytał mnie B. czy nie mam papieru drukowanego do powielacza. Prawdopodobnie współpracuje z podziemną drukarnią. Z całą pewnością pisze też teksty do podziemnych wydawnictw i kontaktuje się z kimś w bazylice. Chodzi tam w czasie pracy. Był też na procesie jednego z działaczy "S", robił notatki. Na polecenie sędziego SB wylegitymowała go i odebrała notatki. Potem udał się do pracy i do domu, by pochować materiały, a następnie zjawił się na ogłoszenie wyroku".
     Stefan Pastuszewski nie ma wątpliwości: - Brat był przez niego aresztowany. Siedział osiem miesięcy. Inni też przez niego ucierpieli. Bronisław, zaangażowany w działalność podziemnej "S" dawał mu "bibułę", którą miał kolportować w "Zachemie".
     We wrześniu 1982 r. TW "Jacek" pisze:
     "Z rozmowy ze Stefanem dowiedziałem się, że matka wzięła adwokata, po pobycie funkcjonariuszy u nich w domu. Prawdopodobnie liczą na niedługi koniec stanu wojennego i ewentualną abolicję. B. oskarżony jest z art. 48 o stanie wojennym".
     Nie omieszkał donieść, że "widziano S. P. w sobotę 25 września w Bydgoszczy, w okolicach akademika ATR, być może, że się tam ukrywa".
     Strzemiona do siodła
     
Gdy część działaczy siedziała jeszcze w "internatach", a potem w więzieniach, członkowie bydgoskiej podziemnej "S" drukowali i kolportowali nielegalne wydawnictwa. Zajmowali się tym również bracia Pastuszewscy. Andrzej vel "Jacek", który nadal utrzymywał kontakty z Bronisławem, był doskonale zorientowany w działaniach podziemnych struktur zdelegalizowanego NSZZ "S". Nadal cieszył się zaufaniem Bronisława, który angażował go w robotę konspiracyjną.
     W kwietniu 1984 r. esbek w notatce służbowej streszcza informacje, które uzyskał od swojego agenta.
     "B. P. jest bardzo zainteresowany wynajęciem lokalu do celów konspiracyjnych. (...) TW uzgodnił, że po uzyskaniu kluczy od lokalu zatelefonuje do niego podając hasło: "Załatwiłem ci strzemiona do siodła".
Będzie to oznaczało, że 14 kwietnia przyprowadzi na przystanek autobusowy linii 52, w pobliżu miejsca zamieszkania TW, dwóch współpracujących z nim mężczyzn, którzy będą wykonywali robotę".
     Agent zaczyna się bać
     
To podczas tego spotkania Bronisław, pół żartem, miał zapytać Andrzeja czy nie jest ubekiem! Od tej chwili "Jacek" stracił pewność. Swoimi obawami podzielił się z oficerem SB.
     "W rozmowie TW wyraził obawę o możliwość dekonspiracji, a to oznaczałoby przekreślenie jego planów zawodowych i osobistych. Zapewniłem, że nasza służba nigdy nie dopuszcza do takich sytuacji. TW nadmienił też, że posiada mały notesik, w który notuje drobnym maczkiem najważniejsze sprawy, gdyż ma słabą pamięć. Z uwagi na poważne niebezpieczeństwo dekonspiracji, jak również na fakt, że nie posiadamy składu osobowego konspiracyjnej grupy, do której należy B., trzeba odstąpić od likwidowania tej struktury".
     Źródło wartościowe
     
Dowiadujemy się, że "Jacek" jest dla SB bardzo wartościowym źródłem. Esbek zapewnia swoich przełożonych, że to dzięki jego kontaktom "istnieje możliwość prowadzenia długofalowej gry operacyjnej, wykorzystując kontakt z braćmi Pastuszewskimi, którzy z pewnością w najbliższych latach będą prowadzić wrogą politycznie działalność"!
     Stefan Pastuszewski nie ukrywa, że po lekturze akt z IPN poczuł się zażenowany. - Nie spieszyłem się, by odebrać te dokumenty. Uznałem jednak, że powinienem dać świadectwo prawdzie o tym wielkim ruchu społecznym, o zachowaniu się ludzi. Również o tych, którzy byli w związku, i który - trzeba powiedzieć to otwarcie - był nasycony agentami. A jeśli nie agentami to ludźmi, którzy w zetknięciu się z SB mówili wszystko. Przede wszystkim ze strachu, ale również z egoistycznej chęci zachowania swojego stanu posiadania. Mam jednak satysfakcję, że nikt z mojego bliskiego otoczenia nie był donosicielem.
     Co by zrobił, gdyby spotkał teraz "Jacka-Bartka". - Nie chciałbym z nim rozmawiać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska