Styliści mówią na to casual look – codzienny, nieformalny.
– Ile ty masz lat? Prawie trzydzieści i jeszcze nie masz dzieci? Nie wypada! – dziewczyna zwijała się z przyklejonym uśmiechem pod ostrzałem słów ciotki podczas
rodzinnego spotkania. Nie miała dokąd uciec, bo jako dobrze wychowana wiedziała, że odejście w tym momencie od stołu będzie impertynencją. Tkwiła więc na swoim miejscu, tłumiąc narastającą frustrację. W końcu spokojnym głosem powiedziała: Czasy się zmieniły, ciociu. Teraz już wypada. Nawet bardzo.
Trudno jest się nam zgodzić, że świat się zmienia. Coraz szybciej.
Pamiętacie scenę ze „Skrzypka na dachu”, kiedy córka Tewje mleczarza mówi,
że chce wyjść za mąż za ubogiego krawca, bo go kocha? Tewje wznosi oczy i ręce ku niebu i woła z rozpaczą w sercu: „A tradycja?!”. By za chwilę dodać: „Ale z drugiej strony…”.
No właśnie. Z drugiej strony zbyt daleko posunięta „nowoczesność” może oznaczać zerwanie więzi między pokoleniami. Brak zrozumienia. Samotność.
Kiedyś nie wypadało nie znać, nie przeczytać określonych tytułów. Tak powstawały kanony literatury. Znajomość treści, żonglowanie cytatami pozwalało porozumieć się. Do czasu.
Prowadziłam kiedyś zajęcia w prywatnej szkole pomaturalnej. Omawiając jakiś temat, rzuciłam „krewni i znajomi królika” i w tym momencie zorientowałam się, że niemal nikt nie zrozumiał. Zapytałam, czy czytali „Kubusia Puchatka”? Cisza. Zatkało mnie, ale szybko opowiedziałam z grubsza fabułę i skąd takie określenie, w duchu nie mogąc wyjść ze zdziwienia, że nie znają tej – wydawać by się mogło – jednej z najważniejszych książeczek dla dzieci.
Po latach dopadła mnie karma.
To było fajne szkolenie dla menedżerów, prowadząca była chyba w wieku mojej córki. Lubię uczyć się od młodszych, żeby nie zgubić ich widzenia świata. Żeby rozruszać audytorium, szkoląca zapytała, jak się czujemy, dając do wyboru trzy postacie: Forresta Gumpa, jakąś księżniczkę z kreskówki (?!) i sławnego ogra Shreka. Poległam przy drugiej postaci: Śnieżka ani Śpiąca Królewna to z pewnością nie była. – Nie widziałaś „Krainy Lodu”? Nie znasz Elzy? – zapytała mnie szeptem koleżanka. No nie, chyba dzieci mi za szybko dorosły… I wtedy przypomniało mi się tamto spotkanie w pomaturalnej. „Masz za swoje” – pomyślałam.
A wracając do wypada/nie wypada. Wypada przyznać się do tego, że czegoś nie wiemy, nie rozumiemy, że trudno nam się pogodzić, ale nie wypada tkwić z uporem przy swoim, oceniać z miedzianym czołem i twierdzić, że to świat powinien się zmienić, byle nasza wsi spokojna pozostała. Nie pozostanie. Karma nas dopadnie. Ona nie wie, że nie wypada. Jak sztuczna inteligencja.
