Ale nie ma się co dziwić. I komunikacja miejska i jakość naszych dróg wciąż przecież zostawiają wiele do życzenia. Tymczasem drogowcy pracują w swoich pokojach, jakby zupełnie zapomnieli, w jakich czasach żyjemy. W końcu w przypadkowej grupie 10 osób bez problemu znajdzie się przynajmniej kilka, które choć raz przekroczyły naszą zachodnią, albo już nawet i południową granicę i znają standardy, jakie panują na drogach naszych sąsiadów.
Niestety, w Bydgoszczy jeśli już widać zmiany na lepsze, to są one bardzo powolne. Na przykład prace nad standardami technicznymi przy realizacji inwestycji rowerowych trwają już od kilku lat, ale wciąż bez skutecznego finału. Albo pomysł reorganizacji siatki połączeń komunikacji miejskiej, który z jednej strony zrewolucjonizowałby transport publiczny w mieście, ale z drugiej znacznie przybliżyłby go aktualnym potrzebom mieszkańcom - utknął już pół roku temu w murach ZDMiKP. I to mimo wielu pozytywnych opinii zewnętrznych ekspertów.
Przeczytaj także: Rozkład jazdy MZK Bydgoszcz
Do tego nikt nie zna dnia, ani godziny, w których pojawią się nowe problemy. Tylko ostatnio tak właśnie było choćby z brakiem konsultacji z mieszkańcami Wyżyn przy przebudowie skrzyżowania Wojska Polskiego z Magnuszewską, czy fatalnym oznakowaniem remontu na Grunwaldzkiej, gdzie dodatkowo okazało się, że drogowcy nigdy wcześniej w umowach ze swoimi wykonawcami nie zakładali tak oczywistej sprawy, jak nałożenie kar finansowych za niedotrzymanie terminu ustawienia oznakowania tymczasowej organizacji ruchu. Albo jeszcze teraz, remont ulicy Szubińskiej. O inwestycji na razie można zapomnieć. ZDMiKP nie dopilnował bowiem wynajętej firmy, która nie zdążyła przygotować na czas projektu i pozwolenia na budowę, przez co koło nosa przeszedł nam konkurs na unijne dofinansowanie inwestycji. Miasto straciło w ten sposób min. 4 mln złotych.
Zarówno w tych, jak i podobnych przypadkach dyrektorzy ZDMiKP częściej odbijali piłeczkę w kierunku swoich poprzedników niż brali winę na siebie. Prawdą jest jednak, że mieli w tym sporo racji. I tu pojawia się pytanie, czy zmiana podejścia drogowców do swoich obowiązków, o którą walczy ich obecny szef, wystarczy? Obawiam się, że w przypadku ZDMiKP przydałaby się jeszcze gruntowniejsza zmiana. Dokładne przewietrzenie wszystkich szaf, przejrzenie dotychczasowych umów i na końcu dokładne porównanie efektów z założeniami zakończone dokładnym rozliczeniem osób odpowiedzialnych za fatalne praktyki związane z: osadzaniem studzienek kanalizacyjnych, brakiem podanych na czas informacji o utrudnieniach w ruchu, permanentnie źle skalibrowanymi rozkładów jazdy z tablicami informacji pasażerskiej, czy wieloma, wieloma innymi problemami, z którymi wszyscy spotykamy się na co dzień.
Czytaj e-wydanie »