Janusz Palikot odwiedzi UKW dzisiaj po południu. Przypomnijmy, że afera wokół uczelnianych krzyży wybuchła po decyzji prof. Janusza Ostoi-Zagórskiego, który nakazał usunięcie z budynku religijnego symbolu. Zaraz potem podniosły się głosy za i przeciw takiemu "obrazoburczemu" postępowaniu rektora.
Wczoraj głos w sprawie krzyża zajęła Barbara Kudrycka, minister nauki i szkolnictwa wyższego. Jednoznacznie opowiedziała się za decyzją JM rektora. Podkreśliła, że uczelnie powinny być otwarte na wszelkie religijne wyznania i idee, zamiast ograniczać się tylko do jednego.
Przeczytaj także: Rektor UKW w Bydgoszczy kazał zdjąć krzyże
Mam wrażenie, że dzisiejsza wizyta uchodzącego za liberała (choć przez niektórych demaskowanego jako kryptoliberała) może być początkiem fali pielgrzymek polityków różnych opcji. Oczywiście można się zgodzić, że sprawa sama w sobie - zwłaszcza w tak spolaryzowanym polskim społeczeństwie - może budzić kontrowersje. Nie sposób jednak nie odnieść wrażenia, że to zainteresowanie politycznych elit może przybrać już wkrótce znamiona chorobliwej nadaktywności.
Szczęście w nieszczęściu, że o "bydgoskim krzyżu" nie zrobiło się głośno, na przykład w kulminacyjnym punkcie jakiejś kampanii wyborczej. Nie ważne, wyborów samorządowych, czy parlamentarnych.
Jeśli chodzi o mnie, to uważam, że uczelniana aula, czy też jakikolwiek gabinet profesorski szacownej uczelni to nie jest odpowiednie miejsce na krzyż. Symbole religijne nie powinny rzutować na "myśl" rodzącą się w uniwersyteckich murach - to argument dla akademików. A ludzie wierzący powinni zadać sobie pytanie, co da wieszanie krzyży wszędzie tam, gdzie komu przyjdzie na to ochota.
Czytaj e-wydanie »