W moim odczuciu w dotychczasowej rozmowie o metropolii brała udział ograniczona liczba osób: parlamentarzyści i samorządowcy (głównie przy okazji kampanii wyborczych), urzędnicy, jedno lub dwa stowarzyszenia i niewielka grupa internautów. Tak jest też w dyskusjach, które toczą się od kilku dni. Zmieniła się tylko sceneria czy też punkt odniesienia. Teraz na tapecie jest ekspertyza Polskiej Akademii Nauk dotycząca wyznaczenia obszarów funkcjonalnych stolic województw oraz raport stowarzyszenia Metropolia Bydgoska, który wskazuje, że Toruń dostał znacznie więcej pieniędzy unijnych w przeliczeniu na jednego mieszkańca niż Bydgoszcz.
Przeczytaj także: Bydgoszcz i Toruń osobno? To nieporozumienie
Już jutro czeka nas kolejna scena tego metropolitalnego dramatu. Posłowie PO Tomasz Lenz z Torunia i Paweł Olszewski z Bydgoszczy organizują konferencję, podczas której z pewnością odniosą się do ostatnich popisów bydgoskiego stowarzyszenia. Co więcej, mamy podczas niej poznać wstępne kryteria wyznaczania obszarów funkcjonalnych opracowane przez resort rozwoju regionalnego.
Już teraz w ciemno mogę napisać, że niezależnie, co powiedzą posłowie, pojawią się setki komentarzy, kolejne konferencje prasowe, stanowiska, apele, listy otwarte. To, co teraz napiszę będzie bardzo trywialne, ale chciałbym, aby w końcu w sprawie metropolii mieli szansę wypowiedzieć się mieszkańcy. Każda ze stron konfliktu przecież podkreśla, że tworzenie wspólnego obszaru metropolitalnego lub jak kto woli - funkcjonalnego, powinno być inicjatywą oddolną, która płynie od mieszkańców. Nie pamiętam jednak żadnej inicjatywy, która dawałaby głos mieszkańcom Bydgoszczy i Torunia oraz okolicznych gmin. Chyba już nadszedł czas na szerokie, regionalne konsultacje społeczne. Zwłaszcza w momencie, kiedy pojawią się kryteria wyznaczania obszarów funkcjonalnych i zacznie się dyskusja, które samorządy powinny wejść w skład związku komunalnego i korzystać z dodatkowej puli funduszy unijnych w latach 2014-2020, a które znajdą się poza jego granicami.
Przeczytaj także: Specjaliści prześwietlą nasz region i... wyznaczą granice metropolii
Dotychczasowe inicjatywy, które wysuwali parlamentarzyści i samorządowcy zakończyły się fiaskiem. Kto jeszcze pamięta o inicjatywie dwóch senatorów PO - Andrzeja Kobiaka z Bydgoszczy i Jana Wyrowińskiego z Torunia, którzy chcieli, by w debacie o metropolii, pojawiła się jakaś przeciwwaga dla stowarzyszenia Metropolia Bydgoska? Zorganizowali konferencję z udziałem minister rozwoju regionalnego, która wywołała wiele emocji. I od tamtego czasu praktycznie wcale nie zabierają głosu w sprawie metropolii.
Wiele zapału miał także marszałek Piotr Całbecki. Wiosną tego roku zapowiadał wszem i wobec, że powoła grupę ekspertów, która wypracuje stanowisko w sprawie metropolii w naszym województwie. Do tej pory jednak to gremium nie powstało. Urząd marszałkowski zlecił tylko "Analizę spójności i konkurencyjności kształtującego się Bydgosko-Toruńskiego Obszaru Metropolitalnego (BTOM)", która ma także wskazać wstępnie granice takiego obszaru.
Znów jednak nie ma miejsca na dyskusję. Wspólny związek komunalny Bydgoszczy i Torunia to zbyt poważny temat, aby przeszedł bez szerokich konsultacji społecznych. Ta rozmowa nie będzie łatwa, ale trzeba ją wreszcie rozpocząć i zapytać wprost: jakie projekty moglibyśmy wspólnie zrealizować, jak powinna wyglądać bydgosko-toruńska współpraca.
Czytaj e-wydanie »