Jeszcze są roześmiani, przełamali granice wstydu, ale czy tak samo zachowują się na zajęciach? Zabierają głos, dyskutują? Chcą zrozumieć świat, w którym żyjemy? Może są tylko sfrustrowani brakiem perspektyw, miejsc pracy?
Później będą ukrywali wykształcenie, żeby tylko zarobić parę złotych na kasie w popularnej sieciówce. Dyplom do niczego im się nie przyda. Jeśli poznali język - wyjadą na Zachód jak większość ich starszych kolegów.
Przez lata mówiliśmy młodym, żeby się uczyli. Namawiali ich do tego rodzice, zachęcały uczelnie, a teraz przyszła pora na: sprawdzam. I okazuje się, że jeśli jest jakakolwiek praca, to tylko na bezpłatnych stażach lub na "śmieciówkach". Uczelnie przekazały im mnóstwo bezużytecznej wiedzy, ale nie nauczyły ekonomii, by sami (i bez kapitału) zdobywali świat.
Przemykają wśród samochodów, na tle reklam kandydatów do Parlamentu Europejskiego. Polityków, którzy zbudowali nam kraj, który nie jest przyjazny dla młodych ludzi. Jeśli niektórzy młodzi zaangażowali się w "młodzieżówki" partyjne, licząc na polityczne kariery, to tylko wyjątki czeka świetlana droga do euro z Brukseli. Co najwyżej podczas kampanii wyborczych będą rozdawać ulotki, zbierać podpisy i robić tło podczas spotkań z kandydatami.
Ten brak perspektyw jest jedną z najgorszych pigułek rocznicy naszego 25-lecia.
Czytaj e-wydanie »