Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W samo południe: Umierają? Byle nie u nas! Głodują? Niech idą jeść gdzie indziej!

Hanka Sowińska [email protected] 52 326 31 33
W domu mają szansę zamieszkać nie tylko bydgoszczanie
W domu mają szansę zamieszkać nie tylko bydgoszczanie Jarosław Pruss
Czy "klepiąc" słynną sentencję Publiusa Terentiusa Afera "Homo sum, humani nihil alienum a me esse puto" (“Człowiekiem jestem i sądzę, że nic co ludzkie nie jest mi obce") myślimy o tym, jak bardzo jest ona nieprawdziwa?
W domu mają szansę zamieszkać nie tylko bydgoszczanie
W domu mają szansę zamieszkać nie tylko bydgoszczanie Jarosław Pruss

W domu mają szansę zamieszkać nie tylko bydgoszczanie
(fot. Jarosław Pruss)

Piszę w dzisiejszym wydaniu "Pomorskiej" o niezwykłym geście małżonków z Bydgoszczy, którzy przed śmiercią zdecydowali, że swój dom zapiszą Stowarzyszeniu im. Sue Ryder.

Odeszli jeden po drugim, w odstępie roku. Przed śmiercią przebywali w hospicjum Sue Ryder. Czyniąc ze swego majątku donację na rzecz Stowarzyszenia, chcieli podziękować placówce za opiekę.

Nie słyszałam o podobnym przypadku. Tym bardziej donatorom należy się szacunek i wieczna pamięć. W ich domu, po niezbędnych remontach, ma zamieszkać sześć osób, które z różnych powodów nie mogą prowadzić dotychczasowego trybu życia.

Dom znajduje się w willowej dzielnicy Bydgoszczy. Kiedy okoliczni mieszkańcy dowiedzieli się, że w ich sąsiedztwie ma powstać jakaś "nowa placówka dla nieuleczalnie chorych", bardzo się zaniepokoili. W rozmowach z władzami Stowarzyszenia padały pytania, czy to będzie hospicjum?

Obawiali się najazdu karetek pogotowia, które będą zakłócać im spokój!!!

Nie wiem, czy już odzyskali "równowagę ducha". Chyba jednak nie, bo plotka, że "pod ich oknami miałoby działać hospicjum", jeszcze się po okolicy roznosi. Zatem uspokajam mieszkańców ulicy Siewnej: nie będziecie, Szanowni Państwo, mieć w zasięgu wzroku "umieralni"! To będzie zwykły, choć jednocześnie niezwyczajny dom.

Kiedy myślę o przewrażliwionej reakcji mieszkańców Siewnej, przypomina mi się historia z poznańskiego osiedla Rusa. Mała, licząca zaledwie siedem łóżek Klinika Opieki Paliatywnej, która mieściła się na stu kilkudziesięciu metrach mogła się przenieść do przestronnych pomieszczeń, budowanych latami z różnych funduszy - publicznych i prywatnych. Jednak okoliczni mieszkańcy sprzeciwili się, bo nie chcieli mieć pod oknami "umieralni". Podobna historia - całkiem niedawno - powtórzyła się w Łodzi.

Tymczasem opieka paliatywna jest miarą tego, jakim jesteśmy społeczeństwem: czy dojrzałym, empatycznym, potrafiącym bez zakłamania mówić o sprawach ostatecznych.

Zapytałam kiedyś prof. Jacka Łuczaka, specjalistę w dziedzinie medycyny paliatywnej, współtwórcę wspomnianego poznańskiego Hospicjum Palium, o którego powstanie stoczył homeryckie boje, jak ocenia Polaków? Odpowiedział: - Trudno mi wydawać osąd. Nie ma też na ten temat żadnych badań. Pamiętam natomiast dyskusję, którą zorganizował ks. Piotr Krakowiak, duszpasterz hospicyjny kraju. Do rozmowy o tym, że śmierć jest częścią życia, o wartościach i potrzebie opieki paliatywnej zaprosił znane osoby. Był profesor filozofii i Janusz Korwin-Mikke. Obaj panowie mówili: - Nie chcemy umierać w hospicjum, taka placówka jest nam nie potrzebna! Udowodnili, że nie mają zielonego pojęcia, co to jest hospicjum, wykazali brak humanizmu i jakichkolwiek wartości ludzkich. Wręcz byli urażeni, że ktoś może im proponować pobyt w takiej placówce. To świadczy, że poziom wśród tzw. elity jest żenująco niski.

Nie tylko elity. Na warszawskiej Pradze-Północ trwa właśnie bój o powstanie baru-jadłodajni dla zwykłych i biednych ludzi, dla samotnych i chorych. Chce go prowadzić fundacja, którą założyła wdowa po Macieju Kuroniu (synowa Jacka Kuronia). Władze dzielnicy nie sprzeciwiają się, ale wydanie zgody uzależniają od decyzji wspólnoty mieszkaniowej. A ta sprzeciwia się. Dlaczego? Bo obawia się, że jadłodajnia będzie mekką dla ludzi z marginesu.

Kiedy myślę o Poznaniu, Łodzi, Bydgoszczy i Warszawie zastanawiam się, skąd się biorą tacy ludzie? Kto ich tak ukształtował? Zapytani o wyznanie, pewnie przyznaliby się, że są katolikami. Więc dlaczego straszna im śmierć i bieda? Z głupoty, niewiedzy, braku tolerancji i poszanowania bliźniego. W protestach, zarówno przeciwko zakładaniu hospicjów w bliskim sąsiedztwie czy tanich jadłodajni jest wszystkiego po trosze.

Więc chyba jednak rzymski komediopisarz mylił się, pisząc, że "co ludzie nie jest mi obce".

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska