Politycy rozmawiają z protestującymi, mówią, że ich wspierają. Co z tego wynika?
Bo czasami, gdy partia rządząca czuje, że może stracić zbyt dużo, nagle jakieś pieniądze udaje się znaleźć. Choćby na niepełnosprawne dzieci.
Czy wcześniej rządzący nie wiedzieli, że leczenie i rehabilitacja są kosztowne? Nie zdawali sobie sprawy z tego, że opieka nad chorym wymaga poświęceń, że to praca na pełen etat?
Wiem, że niektórzy nie wytrzymują takiej sytuacji, więc oddają niepełnosprawnego do ośrodka, który się nim zajmie przez część lub całą dobę. Ale to kosztuje! Zwykle renta nie pokrywa kosztów utrzymania takiej osoby w ośrodku, więc płaci za to państwo.
Czyli kto? My wszyscy!
W dodatku to jest tak jak z utrzymaniem w domu dziecka. Na jedno dziecko idzie kilka tysięcy złotych miesięcznie, choć w rodzinnej placówce byłoby to znacznie mniej (w zwyczajnej rodzinie tym bardziej).
Dlatego nie tylko ze względu na empatię, ale także z ekonomicznego punktu widzenia lepiej, żeby państwo wspomagało rodziny osób niepełnosprawnych.
I to nie tylko wtedy, gdy sytuacja jest tak dramatyczna, że dochodzi do protestów. I na pewno nie z powodu zbliżających się wyborów.
Zobacz też: D. Tusk: Środki z dróg przesuwamy dla opiekunów niepełnosprawnych dzieci [wideo]
Amerykański pisarz Nicholas Sparks napisał: "Nie składaj obietnic, jeśli nie jesteś pewny, czy zamierzasz ich dotrzymać."
Czytaj e-wydanie »