Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W samo południe. Z nieba do piekła

Tomasz Malinowski
Tomasz Malinowski autor komentarza.
Tomasz Malinowski autor komentarza. archiwum
Smakuję, przyznam, wciąż to mistrzostwo globu naszych siatkarzy.Wobec braku sukcesów w bliskiej memu sercu piłce nożnej, zamierzam ogrzewać się, jak długo tylko możliwe, w blasku złota, wywalczonego przez "chłopców" Antigi.

Wszak to sukces osiągnięty wbrew zdrowemu rozsądkowi. I na przekór wszelakim okolicznościom. Uważam, że jest to jedne z największych osiągnięć w polskim sporcie i naprawdę powinniśmy o tym "trąbić" na prawo i lewo, bo niewiele mamy sportów zespołowych, gdzie zdobywamy medale na tej rangi imprezach. Powinniśmy być dumni z drużyny, która nas reprezentowała. Melduję więc: jestem!

Mijający tydzień poświęciłem, oczywiście w wolnym od zajęć zawodowych czasie, na solidną "prasówkę". Nie odpuściłem (uff!) żadnemu tytułowi codziennemu, także periodykom. W końcu warto dowiedzieć się, co sądzą o Mundialu w Polsce rodzimi i zagraniczni eksperci. Nie przywykliśmy bowiem do organizacji takich turniejów. I trochę się rozczarowałem.W dostępnych publikacjach dominował, ogólnie mówiąc, ton triumfalizmu. Od strony sportowej ścigano się w uznaniu (używając metafor i porównań) dla francuskiego szkoleniowca, który tak zgrabnie poukładał rozbitą wcześniej reprezentację. Podczas mistrzostw, na parkiecie zobaczyliśmy prawdziwy team. Ale nie brakowało kuksańców; ich nadawcą byli "pobici" przez biało-czerwonych (w kolejności): Rosjanie, Niemcy i Brazylijczycy. Przy tym argumenty, po jakie sięgali upokorzeni rywale, były miałkie i pospolite - dające efekt śmieszności. Bo jak inaczej odnieść się do zarzutów, tu cytuję: "majstrowaniu przy regulaminie" (sic!), czy "przychylności sędziów, którzy do bólu subiektywni, interpretowali challenge w kluczowych momentach na korzyść gospodarzy mistrzostw". Na całe szczęście, to wzbieranie żółci u pokonanych było tylko wąskim marginesem w nieprzychylnym spojrzeniu na turniej MŚ w Polsce.

Przeczytaj więcej komentarzy "W samo południe"
Co dalej?

Wielu Czytelników "Pomorskiej" nie pamięta pewnie, że kiedy w 1972 roku piłkarskiej reprezentacji Polski, pod batutą śp. Kazimierza Górskiego, zagrano w Monachium Mazurka Dąbrowskiego za olimpijskie złoto, nad Wisłą uczczono ten wyczyn "Dniem Piłkarza". Siatkówka nie powinna się martwić o popularność wśród młodzieży. W promocję dyscypliny wpompowano naprawdę dużo pieniędzy.

Wiadomo już jednak, że drużyna, którą stworzył Antiga, posypała się. Czterech kluczowych zawodników ogłosiło rozbrat z kadrą. A przecież w nieodległej perspektywie są kolejne dwa prestiżowe turnieje: EURO i Letnie Igrzyska Olimpijskie. Polski sport znany jest w świecie ze spektakularnych szarż. A po nich najwyraźniej niedomaga. Brakuje, zwłaszcza, automatyzmu w odnoszeniu zwycięstw! Siatkarze doświadczyli już nie raz, że po triumfach w mistrzostwach świata czy Kontynentu, smażyli się potem w... piekle.

Oby, w wypadku reprezentacji Stephana Antigi, spotkało nas pozytywne zaskoczenie.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska