I znów staliśmy się, chcąc nie chcąc, świadkami kolejnej tragedii. Pisaliśmy o niej już wczoraj. Mężczyzna wychodzi z aresztu - wychodzi, bo w sądzie wstawiła się za nim jego kochanka. Pierwszą rzeczą, jaką 48-letni Waldemar S. robi po wejściu do mieszkania przy ulicy Kiedrowskiego w bydgoskim Fordonie, jest wszczęcie kłótni z partnerką? Tego nie wiemy. To wyjaśni śledztwo. Wiemy jednak, że najpewniej kilka chwil później na oczach czwórki dzieci morduje kobietę. Po wszystkim połyka tabletki i popija alkoholem. Znieczula się. A może próbuje popełnić samobójstwo?
Czytaj: Zabił swoją partnerkę na oczach dzieci
Ponad rok temu, też w Fordonie matka zabiła swoją 2-letnią córeczkę. Amelia została uduszona. Proces jeszcze się nie zakończył, jednak już teraz wiadomo, ze wina matki jest niezaprzeczalna. Zresztą wyznała ją w pożegnalnym liście - tym, który napisała zanim sama wyskoczyła z drugiego piętra bloku.
Czytaj: Zabiła 2,5-letnią córkę Amelkę. Była taka niepozorna...
Pytać o to, co kieruje ludźmi dopuszczającymi się podobnych, makabrycznych czynów, to przyznać się, że się jest naiwnym. Szukać wytłumaczenia? Jakiego? Choroba psychiczna?Problemy rodzinne? Depresja? Długi? Presja otoczenia? Może - rodziny, bliskich? Utrata pracy? Takie pytania można mnożyć. A i tak dyskusja będzie jałowa. Czy to znaczy, że zatem w ogóle nie zastanawiać się, skąd biorą się szalone, chore idee - co gorsza (jak wskazują choćby dwa przywołane przykłady) zamieniane później w czyny? Nie. Zastanawiać się trzeba, nie wolno przejść obojętnie obok takich tragedii. Ktoś może powiedzieć z przekąsem: - Tak, to naprawdę odkrywcza myśl. Banał.
Może i banał. Ale może warto poszukać genezy takich tragedii. Tylko w lipcu policjanci w całym regionie kilkunastokrotnie byli informowani o pijanych rodzicach z dziećmi przyłapanych w miejscach publicznych. Tatuś, czy mamusia z promilami i oddechem jak z gorzelni podpatrzeni w parkach, autobusach; śpiący na ławkach, imprezujący do rana w melinach. I znowu - jeśli powiemy, że wszystkiemu jest winny alkohol, to tak jakby stwierdzić, że winnego nie ma.
A może wina leży gdzieś pośrodku? Bierze się z zagubienia człowieka, który stopniowo traci kontrolę nad sobą. Może takim ludziom powinni dokładniej przyglądać się urzędnicy, pracownicy ośrodków pomocy rodzinie?
Czytaj e-wydanie »