Ale jej nie ma.
Tak odczytuję decyzję warszawskiej prokuratury, która umorzyła śledztwo. Fakty tego niebywałego skandalu z udziałem Zbigniewa Chlebowskiego, szefa klubu parlamentarnego PO (!) i ministra z gabinetu Tuska - Mirosława Drzewieckiego - utonęły w falach tragedii smoleńskiej. Tylko wąskie grono Polaków wie dziś, co znajduje się w aktach śledztwa. Ja, oczywiś-cie, też nie wiem. Ale jednego jestem pewien: afera była! "Chlebuś" i "Miro", może też z "Grzesiem" kręcili swoje lody na ustawie hazardowej. Treść ujawnionych przez media rozmów polityków z szemranymi biznesmenami i ich nocne randki na cmentarzu przyprawiały o zawrót głowy. I co?
Ano, nic. Mimo że nawet niezbyt rozgarnięci obywatele wiedzą, iż wokół ustaw o hazardzie i jednorękich bandytach kręcą się zawsze ci z obiema rękami. Ale Platforma, a szczególnie szef komisji śledczej don Mirosław Sekuła (PO) belki cwaniactwa w swoim oku nie widzą. Udają, że pod powieką była zaledwie mała rzęsa. Od łez niewinności.
Czytaj e-wydanie »