Wlepieni, czyli co mnie obchodzi ruchawka w Białymstoku

Na chwilę tylko człowiek wyrwie się na urlop, a tu masz - prawdziwy festiwal sztucznych ogni. A to sprawa rzekomego banderowca z 4. klasy, a to naklejki albo łomot na Podlasiu.

W jednej sprawie nie potrafię być obiektywny – w kwestii naklejek. Kiedyś w telewizji leciał teleturniej rodzinny. Uczestnicy musieli odpowiadać na pytania dotyczące upodobań członków rodziny. Upewniłem się, czy i moja żona posiada o mnie wiedzę, na wypadek teleturnieju: “Tak, wiem, lubisz zupę pomidorową z ryżem i nienawidzisz naklejek”. No to teraz sami państwo rozumiecie, jak się czuje człowiek z nalepkową fobią w kraju oklejonym na przemian „strefą wolną od LGBT” i „strefą wolną od nienawiści”. Jak się czuje obywatel, który cierpi nawet z powodu naklejek „kupię mieszkanie w tej dzielnicy”, a co dopiero na okoliczność różnokolorowych klejonych wykwitów.

Odpaliłem laptop, przed oczami mając jeszcze podwodne łąki kaszubskiego jeziora, a tu straszne poruszenie. Znajomi z fejsa się solidaryzują, przewodniczący Tusk rzuca gromy, politycy organizują marsz. No więc czytam co ten Białystok znowu odwalił. Wyzwiska, petardy, kamienie, 14-latek (co robi 14-latek na manifestacji bez rodziców?) pobity. Policja pałuje i gazuje, 20 bandytów zatrzymanych.

I super, bandziorów trzeba lać. Zarówno narodowych, jak i tęczowych (zobaczcie sobie filmiki z procesji katolickich w Niemczech). I co? To wszystko? Takimi michałkami mi ojczyzno zawracasz głowę? W takich sprawach zajmuje stanowisko przewodniczący Rady Europy, który miesiącami milczał, gdy płonęły ulice w Paryżu?

Szanowni, z rządu i opozycji. W ostatni długi weekend zginęło na drogach 29 osób. W tym samym czasie utopiło się 23 Polaków. Nie zawracajcie mi głowy jakąś ideo-ruchawką. Chciałbym żywy wrócić z autostrady i chciałbym żeby moje dzieci żywe wróciły z wakacji. Popracujcie nad tym, ale tak realnie, a nie drukując nalepki.

A później serwujcie dobre wiadomości: że zwyrole z Białegostoku zapłacili za gaz, którym trzeba było ich obsikać, za helikopter, który wachlował nad zadymą i za bruk, który trzeba było naprawić.