Przegrali także księża, którzy chcieli dobrze, ale im nie wyszło. I harcerze, którzy postawili krzyż w dniach żałoby. Przegranymi, choć okrzyknięto ich zwycięzcami, są również ci, którzy sami nazywają się obrońcami krzyża. To oni, swoim fanatyzmem i zacietrzewieniem sprawili, że Polska stała się pośmiewiskiem Europy.
Z uporem powtarzam: nie byłoby tego gorszącego widowiska, gdyby nie decyzja prezydenta elekta. Od Pierwszej Osoby w państwie wymaga się zarówno dyplomacji, rozwagi, jak i umiejętności przewidywania oraz odpowiedzialności za słowa. Zapowiedzią przeniesienia krzyża Bronisław Komorowski zignorował nie tylko tragicznie zmarłych, ale także uczucia tych, dla których krzyż stał się symbolem pamięci.
Wczoraj głos zabrał metropolita warszawski abp Kazimierz Nycz, mówiąc, iż "trzeba znaleźć kompromis i zagwarantować, że przed Pałacem Prezydenckim znajdzie się tablica upamiętniająca ofiary katastrofy smoleńskiej". Nie przepychanki i obelgi, które tak gęsto padały pod krzyżem, ale właśnie słowa apb Nycza zrobiły na mnie piorunujące wrażenie. Po narodowej żałobie, po słowach, że "w Smoleńsku zginęli najlepsi z najlepszych", "elita narodu", dziś kościelny dostojnik mówi o gwarancjach (zapewne rządowo-prezydenckich) wystawienia im pamiątkowej tablicy.
Nie tylko płakać się chce...
Czytaj e-wydanie »