Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zaglądamy do lodówek posłów z regionu. Co lubią najbardziej?

Roman Laudański
Janusz Dzięcioł uwielbia golonkę z kapustą (kapusta "zjada” tłuszcz mięsiwa) i wszystko co oferuje tradycyjna kuchnia polska, ale ostatnio stosuje zasadę MŻ i w ciągu miesiąca udało mu się zgubić 12 kilogramów. Nie, nie samymi ograniczeniami - do tego doszedł jeszcze rower:  codziennie 60 km przejażdżki i jestem jak nowy - przekonuje.
Janusz Dzięcioł uwielbia golonkę z kapustą (kapusta "zjada” tłuszcz mięsiwa) i wszystko co oferuje tradycyjna kuchnia polska, ale ostatnio stosuje zasadę MŻ i w ciągu miesiąca udało mu się zgubić 12 kilogramów. Nie, nie samymi ograniczeniami - do tego doszedł jeszcze rower: codziennie 60 km przejażdżki i jestem jak nowy - przekonuje. Piotr Bilski
Żyją na dwa domy, choć trudno pokój poselski nazwać domem. Zapytaliśmy więc ich nie o politykę, a o jedzenie. Najczęściej chwałą kuchnię swoich żon - lub mężów - ale są także zasługujące na uznanie wyjątki, którym garnki i patelnia nie są obce. Co na co dzień smakuje parlamentarzystom z naszego regionu, a czego unikają jak ognia?

Nie mam wstrętu do kuchni

Kiełbasa w żadnym wypadku nie znajdzie się w lodówce posła Kosmy Złotowskiego. Kiełbasa - lekko podsuszana - musi wisieć. W lodówce jest woda mineralna, cebula, czasami różne serki.

Poseł Kosma Złotowski przyznaje się, że nie przepada za podrobami. Do sejmowej restauracji zagląda tylko w towarzystwie, a najczęściej żywi się zabraną z domu suchą kiełbasą z bułką - może ją jeść rano, wieczór i w południe, urozmaicają danie serkami - "śmierdzielkami".

W stolicy czasem zagląda do chińskiej restauracji prowadzonej przez prawdziwych Chińczyków. - Bardzo lubię taką kuchnię i raz nawet udało mi się coś przyrządzić, ale nie było tak smaczne jak w tym lokalu. Poddałem się.

- Kiełbasa musi być trochę ususzona, zawsze taką lubiłem, może jeszcze wędzoną i surową - przyznaje Kosma Złotowski. W domu najczęściej gotuje żona (- Wszystko mi smakuje! - zachwala. - Znakomicie robi mięsa!), ale on sam również potrafi wszystko ugotować. Furorę zrobiło jego danie z francuskiego przepisu - polędwica wołowa zapiekana w cieście. Danie jest czasochłonne - ciasto trzeba przygotować dzień wcześniej.

Przeczytaj także:Ile zarabiają posłowie z regionu? Rekordzista prawie 25,5 tysiąca!

- Jak ktoś nie ma wstrętu do kuchni, to potrafi ugotować wszystko - zapewnia. Czasem ogląda programy o gotowaniu z Weroniką, młodszą córką, która również lubi gotować.

Gotuje również zupę cebulową i jest pełen zachwytu dla nie tyle dań, co ich przygotowania według kuchni francuskiej. Z francuskiej książki kucharskiej wypróbowali z żoną wszystkie przepisy. Nie udała się tylko wątróbka w koniaku. - Była tak ohydna, że nawet pies tego nie chciał jeść.

Pomiędzy Brukselą a Warszawą

W Warszawie zakupy robi żona Janusza Zemke, w Bydgoszczy - siostra, a w Brukseli europoseł zaopatruje lodówkę samodzielnie. W brukselskiej lodówce czeka ryba dorada, kiełbasy przywiezione z Polski i kawałek pasztetu.

Europarlamentarzysta Janusz Zemke jest w nieustannym ruchu pomiędzy Warszawą a Brukselą. Najgorsze - jak przyznaje - są posiłki w samolotach. - Przez dwa lata na pokładzie samolotu dostaję to samo. Np. wczoraj dwa naleśniki nadziewane, nazwę złośliwie, pasztetówką - mielonym mięsem i kilka plastrów sera. Jeśli je się to raz, to jest nawet dobre, ale co tydzień - apetyt słabnie. Czasy, kiedy dobrze żywiono w samolotach - to odległa historia.

W Brukseli Janusz Zemke je znacznie więcej ryb i owoców morza. Belgijska kuchnia nie uznaje wieprzowiny, na stołach króluje wołowina, króliki, jagnięcina, cielęcina i konina.

W Parlamencie Europejskim karmią komercyjnie: sałatki, ryby, dania na gorąco. Średni obiad kosztuje ok. 25 euro, to samo podane na mieście, kosztuje dwukrotnie drożej. Sejmowa kuchnia przy Wiejskiej jest zdecydowanie bardziej kaloryczna niż w Brukseli. Co dziwne, Belgowie jedzą dużo, także frytek, a są w zasadzie szczupli. Może pomaga im to, że jedzą dużo owoców morza, które popijają winem?

Z alkoholami jest tak, w czasach studenckich był "Jarzębiak", następnie whisky, czerwone wino, a teraz piwo lub białe wino.

- Polubiłem mule (potrawa z małż) zapiekane w serze, do tego piwo, a przypomnę, że Belgowie mają ponad 800 różnych gatunków piwa i trzeba uważać, bo są trzy razy mocniejsze od naszych - ostrzega

. - Po trzech latach w Brukseli tęsknię za polską kuchnią. W kraju lubię porządnego schabowego i to z kością. Mam apetyt na flaki, żurek, żeberka i wieprzowinę, bo tego tutaj nie ma.

Ukochane dane Janusza Zemkego to pierogi z jagodami i śmietaną. Mama, lwowianka, specjalizowała się w nadziewanych pierogach, naleśnikach i zupach owocowych. Bruksela obfituje w ryby, za którymi poseł przepada. W domu przyrządza je sam - od złowienia po umycie talerzy Poseł łowi już ponad 20 lat, w tym roku pod Laskowicami, rekordowy lin, którego kiedyś złowił ważył ponad trzy kilogramy. Podczas wojskowego kursu w Kanadzie polityk złowił kilkanaście łososi.

- Nigdy w życiu nie zjadłem móżdżku, na sam wygląd robi mi się niedobrze, chociaż nie wiem, jaki ma smak. Nie jem też cynaderek, może dlatego zemściła się na mnie biologia, kiedy sam zacząłem mieć problemy z nerkami.

Domowe dania w Kancelarii Prezydenckiej

W lodówce rodziny Bańkowskich akurat wczoraj królował twarożek śmietankowy (kupowany w ulubionym sklepie), są pomidory, ogórki świeże, także samodzielnie kiszone, trochę wędlin i kotlety schabowe usmażone dzień wcześniej.

Posłanka Anna Bańkowska w stolicy preferuje stołówkę w Kancelarii Prezydenckiej, ponieważ tam są bardziej domowe obiady. W restauracji sejmowej sięga po skwierczące drobiowe wątróbki z patelni.
W domu posłanka gotuje sama. Właśnie wcześniej wstała i przed wyjazdem na dyżur do Inowrocławia ugotowała dla męża barszcz ukraiński na żeberkach.

Nienawidzi piwa i raczej jest antyalkoholowa, a przy wielkich okazjach wypije małą lampkę koniaku. Ze słodyczy - Anna Bańkowska stara się trzymać linię - czasem sięgnie po wedlowskie ptasie mleczko lub chałwę królewską.

Lubi kuchnię żony

Wędliny, ser, pomidory, jogurty - czyli, typowe produkty znajdują się w lodówce rodziny Latosów.
Poseł Tomasz Latos najbardziej lubi kuchnię żony. Przyznaje się również, że sam z gotowaniem jest na bakier. Dania ulubionego nie ma. Chętnie je sałatki żony, kurczaka w sosie z żurawiną lub kurczak curry. Całej rodzinie smakuje również pieczeń z karkówki. Przy okazji świąt czy uroczystości rodzinnych na stole pojawia się np. kaczka. Wspólne śniadania (jajecznica i parówki) zdarzają się tylko w weekendy.

W czasach pracy w szpitalu im. Jurasza lekarze najpierw dostawali na obiady to samo, co pacjenci, później stołowali się w barze, nie zapominając, oczywiście, o domowych kanapkach.

W Warszawie poseł Latos najczęściej stołuje się w samoobsługowej części sejmowego baru. Śniadania, kolacje robi sobie sam, zwykłe kanapki z serem, wędliną i pomidorem.

Tradycyjna kuchnia polska

W lodówce u posła Kłopotka jest mleko, kefir lub maślanka, masło, ser, szynka, twarożek (- Lubię nabiał) i dużo warzyw, które lubi żona.

Poseł ma słabość do żeberek, zasmażanej kapusty i ziemniaków, a do tego zimne piwo, ale generalnie woli wina. W Warszawie - chodzi do kuchni w Pałacu Prezydenckim. Sięga po mięsa w sosach, ryby pod każda postacią (tatar z łososia, zupa rybna czy ryby smażone).

Lata temu Eugeniusz Kłopotek zatrzymał się w przydrożnej restauracji w Świecku, gdzie zamówił z karty żeberka z ziemniakami. Zjadł i odmówił zapłaty 25 złotych, ponieważ deklarowana w menu waga żeberek miała się nijak do tego, co dostał na talerzu. Właściciel wezwał policję. Patrolowi poseł pokazał legitymację i spór zakończył się ugodowo - poseł zjadł jeszcze jedną porcję żeberek. - Nie można oszukiwać klienta - podkreśla parlamentarzysta.

Eugeniusz Kłopotek przyznaje, że jest specjalistą od jajecznicy i - jak zapewnia - robi ją najlepszą na świecie.

Lubi typowo polską kuchnię i smakowite gąski z Zakładu Doświadczalnego w Kołudze Wielkiej. Promują gęsinę, jagnięcinę i ser owczy.

Stara się unikać tłustych potraw, choć po golonkę, ale bez tłustej części (- A ta jest najlepsza!) - czasem sięga.

Potrawy muszą być dobrze posolone i popieprzone i jak na razie - żołądek i wątroba wytrzymują taki jadłospis.

Syn i żona przekonali go do sushi. Czasem sięgnie po owoce morza, choć kuchnia zagraniczna nie ma dużego poważania u Eugeniusza Kłopotka.

Z rodzinnego domu zapamiętał kiszonkę - gotowaną kaszę z boczkiem i cebulką upychaną do "kiszek" i odsmażaną w plasterkach następnego dnia. - Rewelacja! - podkreśla. - Kiedy przyjeżdżali do nas goście, najpierw upewniali się, czy będzie kiszonka.

W studenckich czasach (akademik przy ul. Hetmańskiej w Bydgoszczy) najlepszym daniem był litr mleka, pół chleba, pół kilograma pasztetowej i musztarda. I oczywiście - smażona cebula.

Golonka - niebo w gębie

Ser, kiełbasa krakowska sucha, filety z dorsza przywiezione z Norwegii, zamrożony schab - to zawartość lodówki rodziny Dzięciołów.

Janusz Dzięcioł przepada za polskimi daniami, choć przyznaje się do słabości do golonki na szmurowanej kapuście. Przekonuje, że golonka z kiszoną kapustą wcale nie jest tłusta, bo kapusta zabiera nadmiar kalorii z golonki. Do golonki nie sięga po piwo, ponieważ nie pije w ogóle. Także nie pali i nie pije kawy.

Zrazy robi sam, podobnie jak grochówkę. Rosół najlepszy gotuje żona. Nie przesadza z przyprawami, bo lubi, kiedy mięso jest mięsem, a zupa - zupą. Łączenie pomarańczy z papryką go nie przekona, ale grochówka z odrobiną kiszonej kapusty jest niebem w gębie.

W soboty wstaje rano i robi zakupy na cały weekend, oczywiście według kartki spisanej przez żonę.
Na śniadanie - jajecznica, jajko sadzone na boczku lub chleb z serem. W weekendy, kiedy do rodziców zaglądają dzieci, śniadaniowa jajecznica gości na stole. W soboty lubi także twarożek ze śmietaną, rzodkiewką i szczypiorkiem.

W Sejmie najbardziej smakują mu naleśniki lub lekka zupa.

Do Warszawy zabiera zawsze dwie krakowskie suche, którymi żywi się na śniadania i kolacje. Z warszawskich restauracji zapamiętał jedną, w której zjadł doskonałą golonkę z chrupiącą skórką.
Przez miesiąc poseł Dzięcioł zgubił 12 kilogramów. Stosuje dietę "MŻ" (mniej żreć) i codziennie pokonuje rowerem 60 km. - Ważyłem za dużo i po prostu źle się z tym czułem - przyznaje. - Teraz odzyskałem kondycję.

Talentów kulinanych - brak

Poseł Katulski bez zaglądania do lodówki nie powie, co w niej akurat jest. - Kuchnia jest domeną żony. Jestem tradycyjnym mężem, często żona wysyła mnie na zakupy z kartką i zgodnie z wytycznymi - odhaczam kolejne pozycje.

Sushi i kuchnia śródziemnomorska, to najlepsze, co może znaleźć się na talerzu posła Jarosława Katulskiego. Oferta włoskich restauracji w czasie urlopu lub - w kraju - potrawy przygotowywane przez żonę - smakują najbardziej. - Sushi spróbowałem, przekonałem się, a że rodzinie również smakuje, to czasami sobie na nie pozwalamy, na przykład w jednej z bydgoskich restauracji.

- Nie mam talentów kulinarnych - przyznaje Jarosław Katulski. - Kanapki na śniadanie czy kolację potrafię zrobić, ale nie czuję się dobrze w kuchni.

- W Warszawie jestem skazany na restauracje, w pobliżu Sejmu jest kilka przyzwoitych, z których korzystam - przyznaje.

- Jeśli coś nie rusza się na moim talerzu, to jest jadalne - uśmiecha się. - To granica. Unikam strasznie tłustych potraw, żeby się nie roztyć. Z alkoholi - czerwone wytrawne i półwytrawne wino. A czasami, przecież jesteśmy ludźmi - jak jest impreza towarzyska - to dobrą wódkę też wypiję. Za piwem nie przepadam, chyba że w gorący dzień.

Wśród smaków dzieciństwa przechowuje w pamięci smak kurczaka w potrawce z rodzynkami, ale zaznacza, że smaki w życiu się zmieniają i teraz nie jest to jego ulubiona potrawa.

Studiował w Gdańsku w latach 80. W czasach największego kryzysu. - Rodzice przygotowywali słoiki, które zabierałem ze sobą. W sklepach tylko ocet, a poza tym - zawsze z kasą było krucho - student był biedny - przypomina.

Ryby na słodko

Z zakupami do lodówki państwa Kopaczewskich jest tak, że często zapominają ustalić, które z nich ma je zrobić i wtedy kupują to samo. - Najczęściej w naszej lodówce niektórych produktów jest za dużo, a kiedy wyjeżdżam do Warszawy - mąż musi wszystko zjadać. Niestety, albo stety, ale w domu gotuje mąż - wyznaje szczerze posłanka Domicela Kopaczewska. - Robi najwspanialszy na świecie bigos, przygotowania to istna poezja. Jestem podkuchenną, nawet nie zdradza mi wszystkich składników. Owoce mo-rza w specjalnym sosie to również wspaniała potrawa. Rzadko je robi, na wyjątkowe okazje. Mąż jest wędkarzem, przyrządza także ryby na parze z warzywami.

Posłanka Kopaczewska osobiście specjalizuje się w rybach na słodko. Od lat je przyrządza. - Po prostu pychota! - zachwala. - Wszystkich znajomych obdzieliłam przepisem.

Jeśli w Sejmie ma czas, bo akurat komisje nie pracują jedna za druga, to korzysta z restauracji, a jeśli ma chwilę, to wychodzi do kultowej restauracji "Czytelnika" w pobliżu Sejmu.

- Wątróbka drobiowa z jabłkiem i żurawiną podana w żeliwnym naczyniu, to moje ulubione danie - opowiada. - Jestem zwolenniczką naszej kaszy jaglanej, którą dodaję do gołąbków lub na talerzu do schabowego. Dbam o linię, dlatego omijam tłuste potrawy.

Smakiem dzieciństwa pozostał domowy chleb z gęstą śmietana i posypany cukrem. - To był rarytas, a w dni powszednie jedliśmy chętnie chleb z wodą i cukrem. Czasem do gorącego mleka wrzucało się kawałki bułki - tego smaku już nigdy nie doświadczyłam, bo nie ma już ani takiego chleba, ani mleka. Dziś pewnie trudno byłoby mi to przełknąć, a wtedy - hmmm - najwspanialsza rzecz, jaką można było zjeść w domu!

Dobra kuchnia kujawska

- Mamy klasykę polskiej lodówki - uśmiecha się Krzysztof Brejza. - Żółty ser, kawałek wędliny, biały ser, musztarda, mleko, pomidory i ogórki. Jeśli nie szykujemy się do gotowania, to nie wygląda zbyt obficie.
Krzysztofowi Brejzie smakują potrawy przyrządzane przez żonę, mamę i babcię. - Cała rodzina jest uzdolniona kulinarnie. Ojciec przygotowuje wspaniałe leczo i dania kuchni węgierskiej. Babcia serwuje dobrą kuchnię kujawską według odziedziczonych przepisów. Zupa bielona na kwasie z kiszonej kapusty z kluskami lanymi - tzw. kwas występuje tylko na Kujawach. Żona ugotowała ostatnio wspaniałą grochówkę, obowiązkami w ku-chni się dzielimy. Czasami robię też leczo lub bigos. Wspólnie z żoną przygotowujemy sushi, chociaż świeżą rybę, o którą trudno, zastępujemy wędzoną lub paluszkami krabowymi.

Krzysztof Brejza przyznaje się do chrupania surowych warzyw. - Zamiast gonić do barów szybkiej obsługi, woli przegryzać warzywa.

W Warszawie najchętniej na obiad jada omlet z pieczarkami. Czasem sięga po kurczaka w kokosie. Dodaje, że unika golonki i panierowanych potraw.

Nie rusza ciężkich alkoholi, okazjonalnie sięga po lampkę czerwonego wina.

Nie jadam śniadań

- W warszawskiej lodówce mam niewiele - twaróg, masło, kefir i colę - wymienia Paweł Olszewski. Na zakupy - jeśli ma czas - jedzie z kartką od żony.

Paweł Olszewski potrafi ugotować wodę, zrobić zupkę chińska i usmażyć jajecznicę, dlatego w kuchni króluje żona.

- W dzieciństwie, jeszcze za komuny, mama robiła genialną czekoladę na blasze w piekarniku. Do dziś pamiętam jej smak, ale - niestety - mama nie pamięta przepisu. Babcia gotowała tradycyjnie, smaki zachowałem w pamięci, a część przepisów wykorzystuje mama. Poseł przyznaje, że swoje "umiejętności" kuchenne odziedziczył po ojcu, dlatego w kuchni zawsze dominowały panie.

- Zjem wszystko i nie mam specjalnych wymagań, poza czerniną, której nigdy w życiu nie spróbowałem i nie spróbuję - deklaruje Paweł Olszewski. - Nie jadam śniadań, czasem zjem coś dopiero po południu. W Warszawie wieczorami albo jem z przyjaciółmi coś na mieście, albo zamawiam pizzę.
Wódkę pije na weselach, preferuje piwo lub whisky z colą.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska