Abp Kazimierz Nycz w dzisiejszej homilii na Powązkach mówił że kiedy staniemy nad grobami naszych bliskich, "niech one staną się takim oknem, które pozwoli nam spojrzeć w naszą przyszłość". Mówił też, że nie możemy żyć stale w podziałach i nienawiści. Dla mnie przyszłość, o której mówił arcybiskup, jawi się - niestety - w listopadowych barwach. Los sprawił, że katastrofa smoleńska wyzwoliła najgorsze cechy polityków: brak tolerancji, kłamstwa, żądzę władzy, przekonanie o własnej wielkości i jakiś niepojęty mesjanizm w najgorszym tego słowa znaczeniu. Co gorsza - zarazili tą chorobą dużą część społeczeństwa. Tylko dlatego, by ogrzewać się przy wątpliwym cieple władzy, której kruchości doznaliśmy 10 kwietnia.
Więcej komentarzy na stronie www.pomorska.pl/komentarz
Doszło nawet do tego, że w walce tę nieszczęsną władzę dwóch krakowskich kandydatów na radnych wysłało wolontariuszy ze swoimi ulotkami reklamowymi przed cmentarz. Jeden z nich napisał w niej, że "walczy o prawdę i szacunek dla drugiego człowieka". Bo to są jakoby "fundamentalne wartości, którymi się kieruje". Ale co można pomyśleć o władzy nad grobami bliskich, trzymając w jednej dłoni znicz pamięci, a w drugiej ulotkę?