Nie wnikając w szczegóły, łatwo zauważyć, że Bydgoszcz i Toruń znalazły się w tym menu w tym samym charakterze – przystawek. Może i smacznych niczym świeżutki tatar, ale przecież będących tylko dodatkiem do głównych dań. Wspieranie walki tatara z pyzami poznańskimi czy śląską roladą z kluskami i modrą kapustą powinno zatem być wspólnym zadaniem politycznych kuchmistrzów zarówno z Bydgoszczy, jak i Torunia. Niestety, już pierwsze wspólne pichcenie po urlopowej przerwie na sesji kujawsko-pomorskiego sejmiku pokazało, że o porozumienie będzie piekielnie trudno, jeśli w ogóle będzie możliwe.
Mam tu konkretnie na myśli wystąpienie radnego Marka Gralika. Wyszedł on otóż z pomysłem, żeby wesprzeć ambicje Bydgoszczy jako skrzywdzonej kandydatki do roli metropolii o znaczeniu krajowym, natomiast Toruń niech sobie zostanie, niczego mu z obecnego statusu nie ujmując, metropolią regionalną. Miałaby to być zdrowa alternatywa dla przyjętej ostatecznie przez sejmik uchwały, zakładającej interwencję w stolicy w obronie wyższego niż zakłada na razie Koncepcja Rozwoju Kraju 2050 statusu Bydgoszczy i Torunia - jako „dwubiegunowej metropolii krajowej”.
Jasne, pan Gralik to radny z Bydgoszczy i jej interesów powinien bronić. Jasne też, pan Gralik to radny opozycyjnego PiS, a koncepcja rozwoju kraju powstaje pod egidą rządu. Jasne wreszcie, że fakty, chociażby porównanie liczby mieszkańców obu miast, pokazują, że Bydgoszcz ma prawo mierzyć wyżej niż Toruń (wątku rzekomego „silnego bieguna wzrostu”, na jakim ponoć znajduje się Bydgoszcz w przeciwieństwie do Torunia, nie rozwijam, bo pachnie mi on pseudonauką).
Tylko że w tej konkretnej sytuacji kierowanie się tymi właśnie przesłankami spowoduje, że prawdopodobnie nic w Warszawie nie ugramy. Pozostaniemy w dwubiegunowym układzie wojewódzkim (bo dla zaspokojenia ambicji Bydgoszczy i Torunia raczej nikt z rządzących nie zdecyduje się na zmianę obecnego podziału administracyjnego kraju), pozostaniemy, w Bydgoszczy i Toruniu, skłóceni niczym Kargul z Pawlakiem, co przez resztę kraju nadal będzie postrzegane jako nasz regionalny folklor. W sam raz na miarę metropolii regionalnych.
