Tegoroczne matury to dla nich także próba nerwów. Istna huśtawka emocjonalna, którą przeżywają Bogu ducha winni abiturienci, kiedy ich egzaminy z powodu alarmów bombowych od poniedziałku rozpoczynają się z opóźnieniem albo - co gorsza - kiedy muszą przerywać pisanie matury, by wpuścić na salę egzaminacyjną policjantów z psami tropiącymi i strażaków szukających ładunków wybuchowych. Ten emocjonalny roller coaster sprawia, że przetrwają tylko ci o stalowych nerwach.
Policja w poniedziałek rano bardzo niechętnie odnosiła się do faktu, że "coś jest na rzeczy". Dopiero, kiedy media zaczęły masowo informować o alarmach bombowych w szkołach, Komenda Główna Policji opublikowała komunikat o działaniach w związku z pogróżkami detonacji ładunków wybuchowych. Kiedy okazało się, że skala jest gigantyczna (alarmy bombowe w poniedziałek w ponad 300 szkołach, we wtorek - w ponad 660) do tropienia autorów "wybuchowych" maili zaprzęgnięto aparat państwa. - policyjnych speców od IT, ABW, CBŚP, słowem całą artylerię i odwody ciężkich brygad w postaci ustawy inwigilacyjnej umożliwiającej policji pozyskiwanie danych od operatorów komórkowych, internetowych oraz ustawy antyterrorystycznej.
Znamienne, że komunikat na stronie KGP pojawił się tuż po informacji o zatrzymaniu domniemanej autorki kopii obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej, której dorobiono tęczową aureolę. W tym przypadku służby okazały się niezwykle skuteczne.
Póki nie ma winnych wysyłania e-maili o bombach, jest pokusa, by tę pustkę czymś wypełnić. I tak małopolska kurator oświaty Barbara Nowak (ta sama, która niedawno przestrzegała przed pedofilskimi zaleceniami Światowej Organizacji Zdrowia WHO) łączy - a jakże! - alarmy bombowe w szkołach ze strajkiem nauczycieli i nazywa je elementem "planu destabilizacji Państwa Polskiego".
