Napięta atmosfera w Czerwonym Spichrzu tuż przed ogłoszeniem werdyktu przypominała tę z rozdania Oskarów. Pojawiła się nawet dawno nie widziana była pani wiceprezydent Lidia Wilniewczyc.
Przewodniczący jury stopniował odpowiednio stopniował napięcie i zaczął podawanie wyników od wyróżnień. 3,2,1 i mamy zwycięzcę! Kiedy na ekranie pokazała się najlepsza, zdaniem szacownego jury, praca, na sali zapadła cisza. Nie było oklasków ani okrzyków entuzjazmu. Nawet prezydent Dombrowicz miał niewyraźną minę, kiedy spojrzał na budynek przypominający akwarium niż salę obrad radnych. Potem jednak w blasku kamer i fleszy, musiał robić dobrą minę do złej gry. Z uśmiechem opowiadał, że projekt wpasowuje się w rynek i jest głosem młodych bydgoszczan. W końcu prezydent sam ten konkurs wymyślił i jak tu go teraz skrytykować?
Chociaż werdykt jury do końca był tajny, teraz wszystkie prace może jak na dłoni obejrzeć w Czerwonym Spichrzu każdy bydgoszczanin. Chodzą, oglądają i w większości krytykują. A wiem to, że w naszej redakcji od kilku dni urywają się telefony, a na forum dyskusja gorąca jak obecna pogoda. Dlaczego jednak prezydent nie zaprosił tych ludzi i nie wytłumaczył im, dlaczego chce zmienić wygląd serca ich ukochanego miasta? Jeśli myśli o trzeciej kadencji, powinien to jak najszybciej zrobić.
