Na gorąco

     Co trzeba zrobić, aby niepodległe państwo palestyńskie nigdy nie powstało? Trzeba - tak jak to wczoraj zrobił Mohammed al Ghoul, 22-letni Arab z obozu uchodźców w Fara koło Nablusu - wsiąść w Jerozolimie do miejskiego autobusu. Najlepiej gdy jest wypełniony dziećmi jadącymi do szkoły. I koniecznie należy mieć przy sobie ładunek wybuchowy. Na tyle silny, aby jego eksplozja zabiła jak najwięcej ludzi. Ta wczorajsza, w autobusie linii 32-A, była taka właśnie: zginęło 19 osób, 52 są ranne, pewnie jeszcze kilkoro z nich umrze.
     Przerażająco uboga jest taktyka Palestyńczyków walczących z Izraelem. Straszna i nieskuteczna. Kolejny męczennik wysadza się w powietrze zabijając wszystkich Żydów, którzy mieli nieszczęście być w pobliżu - bez względu na to czy to kobiety, żołnierze, dzieci. Zresztą dzieci trzeba zabijać, bo dorosną i zostaną żołnierzami, a kobiety przecież już służą w izraelskiej armii - takim wywodem zasłynął niedawno jeden z palestyńskich liderów.
     Konsekwencją samobójczych ataków są zbrojne rajdy na arabskie miasta i obozy, odwetowe zamachy na działaczy palestyńskich. One także - na dłuższą metę - bezskuteczne i bezowocne. Dlatego od dawna i często mówi się o spirali terroru, palestyńskim pacie, sytuacji nie do rozwiązania. To prawda, choć nie do końca. Rzeczywiście, taki stan rzeczy potrwać może pewnie długo, całe lata. Tyle że wcale nie w równym stopniu cierpią na nim obie strony. Przecież Żydzi już mają swoje państwo i nikt nie jest w stanie go im odebrać - choć chętnych nie brakuje. Natomiast Palestyńczycy - z każdym zamachem, z każdym aktem bezmyślnego terroru - oddalają się od szansy na własne.
     Wczoraj rano, w południowej części Jerozolimy znowu odeszli od niego o krok. O 19 zabitych.