Na gorąco

     Wynik wojny w Iraku był przesądzony, zanim jeszcze się ona rozpoczęła. Jedyną kwestią sporną była tylko jej długość trwania. Po upadku Basry i rajdzie kolumny pancernej przez stolicę oraz po otoczeniu Bagdadu wiadomo, że oddziały wierne Saddamowi Husajnowi nie są już w stanie zbyt długo stawiać oporu. Jedynym pytaniem pozostaje zatem tylko to, ile jeszcze dni (ale już nie tygodni) zorganizowane oddziały irackie będą w stanie jeszcze walczyć. Daty wprawdzie nie sposób przewidzieć, ale już wiadomo, że będzie to niedługo.
     Nie wiadomo do tej pory ilu w tej wojnie zginęło cywilnych mieszkańców Iraku. Nie wiadomo ilu jeszcze zginie. Każda śmierć, szczególnie niewinnych ludzi, jest tragedią. Jednakże w porównaniu z każdą inną wojną, w której uczestniczyło po każdej stronie po kilkaset tysięcy żołnierzy już teraz wiadomo, że ofiar śmiertelnych jest bardzo mało. Jest to - trzeba powiedzieć to wyraźnie - rezultat celowej decyzji Amerykanów i Brytyjczyków. Robią oni wszystko, by było z kim współpracować po wojnie.
     To oni będą rządzili Irakiem po wojnie, to z nimi wszelkie inne państwa będą musiały ustalać zasady odbudowy Iraku. ONZ będzie się liczył tylko wtedy, gdy będzie to odpowiadało USA. Najszybciej zrozumiała to Rosja posiadająca jedną z najlepszych dyplomacji na świecie. Nic dziwnego, że doradczyni Busha - jedna z najważniejszych osób w Waszyngtonie w tak gorącym okresie pojechała do Moskwy. Rosja chce ustalić zasady współpracy zanim jeszcze USA zrozumie, że wygrał wojnę i tym samym może decydować o wszystkich sprawach na świecie bez oglądania się na ONZ czy NATO.
     W Iraku jeszcze będą ginęli ludzie, ale nowy porządek w tym rejonie świata już prawie został ustalony.