Choć nikt nie podpisał kapitulacji, choć wiceprezydent USA Dick Cheney przestrzegał, że może być różnie, to od wczoraj wiadomo, że wojna w Iraku już się właściwie skończyła. Obalenie pomnika Saddama Husajna jest tego symbolem, a brak walk w Bagdadzie oznacza faktyczne poddanie się stolicy. Irakijczycy powoli przestają się bać reżimu, zaczynają rozumieć, że to nie tylko koniec wojny, ale i szansa na wyrwanie się z wieloletniej biedy, strachu i poniżenia. Dla Iraku zaczyna się nowa epoka, a świat będzie musiał się oswoić, że od teraz o najważniejszych sprawach na świecie nie decyduje pięć mocarstw, ale samo USA.
Parlament Europejski upoważnił szefów UE do podpisania traktatu o rozszerzeniu. Oznacza to, że został pokonany kolejny próg na drodze Polski i 9 innych kandydatów do UE. Był to próg dość łatwy, nikt nie przewidywał jakichkolwiek trudności. Jednakże o wiele ważniejsze było to, że wszyscy kandydaci otrzymali bardzo wysokie poparcie - około 80%. Oznacza to, że rozszerzenie ma na szczytach UE tylko nielicznych przeciwników. W dodatku nie posługują się oni żadnymi poważniejszymi argumentami.
Tymczasem w Sejmie trudno było znaleźć historyczny nastrój. Choć po raz pierwszy opozycja wystąpiła w miarę zjednoczona, to nadal okazała się nieskuteczna. Jeszcze gorzej wypadli rządzący. Premier nie dostrzega, że szef MSW potrafi jedynie bronić nieudolnych bądź brutalnie postępujących policjantów (jak w Cieni). Całe zło zaś widzi w opozycji. Zaś szef MSW próbuje obrazić Antoniego Macierewicza nazywając go "przystojna mężczyzna". Ci ministrowie przypominają mniej mężów stanu, a bardziej ludzi, którzy nienawidzą wszystkich tych, którzy chcą ich pozbawić stanowisk. Tragifarsa, a nie historia.
Na gorąco
Roman BÄcker
Są takie dni, które przechodzą do historii - i tej małej, i tej wielkiej. Tak było i wczoraj.