Na gorąco

     Tupet, spryt i cynizm - tymi trzema słowami można określić sobotni sabat Stowarzyszenia Ordynacka. To kilkutysięczna organizacja zrzeszająca działaczy studenckich lat 70. i 80. Pokolenie, które stworzyło Sojusz Lewicy Demokratycznej, doprowadziło do jego zwycięstwa i upadku w niesławie.
     Teraz, kiedy tonąca łajba SLD wypełniona jest po burty osieroconymi karierowiczami, świetnym sposobem ewakuacji jest "koleżeńskie" jakoby stowarzyszenie. W sobotę jego szefem został człowiek Aleksandra Kwaśniewskiego Marek Siwiec, a jego zastępcą - znany skądinąd spec od mediów (lub tylko czasopism) Włodzimierz Czarzasty. "Nadszedł czas akcji i działania!" - grzmiał w sobotę nowy szef stowarzyszenia. I wyjaśniał: "Chcemy pomagać społeczeństwu, a szczególnie ludziom młodym i utalentowanym". Zapewne tak młodym, tak zdolnym, jak oni sami, czy Andrzej Pęczak lub Aleksandra Jakubowska. Choć Ordynacka nie jest (jeszcze) partią polityczną, najpewniej stanie do wyborów parlamentarnych. Rzecz jasna nie dla władzy, nie dla koryta, tylko dla nas - społeczeństwa.
     Otóż takie banialuki mogą sobie opowiadać Siwiec z Czarzastym, ale wyłącznie po bardzo dużej koleżeńskiej wódce. Mogą do tego przekonać nawet, po koleżeńsku, pana prezydenta, ale też po pijanemu. Bo na trzeźwo nikt im już nie uwierzy. Jeżeli tak ma wyglądać "nowa polska lewica", to termin czerwcowy jest dla Ordynackiej rzeczywiście najlepszy.
     Na grzyby.
     **