Wreszcie ktoś powiedział głośno to, o czym wszyscy wiemy od dziesięcioleci. Prof. Andrzej Sadowski, ekonomista z Centrum Adama Smitha w Warszawie, we wczorajszym "Życiu" nazwał rzecz po imieniu: monopol Telekomunikacji Polskiej SA powoduje w Polsce nieobliczalne straty materialne i cywilizacyjne. Koszt polskich połączeń międzymiastowych jest o kilkaset procent droższy (sic!), aniżeli w Niemczech. Polak, telefonujący do Stanów Zjednoczonych płaci dwudziestokrotnie więcej, aniżeli sąsiad zza Odry. Opłaty za korzystanie z sieci internetowej są - w porównaniu ze światowymi - horrendalne. Powodują, że dostęp do sieci mają praktycznie tylko uczniowie najbogatszych szkół, nie mówiąc o pracownikach sfery budżetowej, naukowcach i ludziach kultury. Co więcej - na dwóch trzecich obszaru kraju... nie ma w ogóle telefonów!
Na domiar wszystkiego Polska jest chyba jedynym krajem w Europie, w którym dochodzi do rezygnacji z posiadania aparatu, gdyż wielu po prostu nie stać na abonament. Wbrew pozorom - rachunki za połączenia telefoniczne stanowią też bardzo poważną pozycję w kosztach wszystkich firm. Prof. Sadowski stwierdza wręcz, że "działalność monopolu TP SA poważnie wpływa na ubożenie społeczeństwa".
Tymczasem urząd antymonopolowy nakłada na TP SA wysokie kary, które dopisuje się nam wszystkim do rachunków. Zaś politycy wszystkich kolejnych rządów tolerują ten stan rzeczy. Bo w TP SA są intratne posady. I niewiarygodne pieniądze.
