https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie mamy zaufania do siebie nawzajem i państwa, a my też jesteśmy coś państwu winni [rozmowa]

Karina Obara
Dr Ruta Śpiewak: Nie wiem, czy jest jakaś lepsza recepta niż edukowanie dzieci, ale też osób dorosłych. Tak widzę rolę Telewizji Publicznej, dalekiej od tego, co robi teraz - pokazać praktycznie, czym jest demokracja, czym różnią się poszczególne religie od siebie, ale że żadna nie jest lepsza od drugiej. Moja Polska to na pewno nie ta ze strefami wolnymi od LGBT ani ta, gdzie pokazuje się środkowy palec podczas debaty w Sejmie.
Dr Ruta Śpiewak: Nie wiem, czy jest jakaś lepsza recepta niż edukowanie dzieci, ale też osób dorosłych. Tak widzę rolę Telewizji Publicznej, dalekiej od tego, co robi teraz - pokazać praktycznie, czym jest demokracja, czym różnią się poszczególne religie od siebie, ale że żadna nie jest lepsza od drugiej. Moja Polska to na pewno nie ta ze strefami wolnymi od LGBT ani ta, gdzie pokazuje się środkowy palec podczas debaty w Sejmie. Anna Rosa
Rozmowa z dr Rutą Śpiewak, socjolożką z Polskiej Akademii Nauk w Warszawie, o sile wspólnoty i wartościach płynących z edukacji.

- Wraz z początkiem kampanii wyborczej Andrzeja Dudy, TVP coraz bardziej promuje disco- polo. Można odnieść wrażenie, że robi to po to, aby odezwała się opozycja, co sądzi o tej muzyce i o jej słuchaczach. Mylę się?
Myślę że przede wszystkim TVP chce schlebiać najniższym gustom, podnosić oglądalność w najłatwiejszy sposób i antagonizować społeczeństwo jeszcze bardziej. Lubisz disco-polo, jesteś „prawdziwym” Polakiem. To forma wzmacniania polityki „anty –elitarnej” - nawiasem mówiąc szkodliwej dla Polski - godzącej w dobrą edukację i normy kulturowe. Mam nadzieje, że opozycja jest mądrzejsza i nie będzie uderzać w widzów TVP. W przekaz publicznej telewizji należy uderzać, jak najbardziej, jest ogromnie szkodliwy i krzywdzący, ale nie w jego odbiorców. Zostawmy obrażanie „drugiej strony” PiS-owi - są w tym znakomici.
Czytaj też:
Dorobiliśmy się grubej skóry na niegodziwość w polityce, a przecież społeczne oburzenie ma moc sprawczą

- Opozycja, w domyśle „fałszywa elita”, ma za to Małgorzatę Kidawę-Błońską, damę z dworku i prawnuczkę Grabskiego i Wojciechowskiego. Jaki przekaz to buduje dla wyborców?
Wśród wielu Polaków istnieje tęsknota za wyobrażonymi przodkami z tytułami szlacheckimi. Wystarczy popatrzeć, ile domów próbuje udawać dawne dworki, ile osób szuka, też przez profesjonalne firmy, herbów rodzinnych itd. Niemniej prawda jest taka, że zdecydowana większość polskiego społeczeństwa ma korzenie chłopskie. Rozumiem, że ta forma kampanii ma trafiać do tej grupy ludzi, ale w XXI wieku, wydaje mi się to zupełnie nietrafiony chwyt, który może zdziałać więcej złego niż dobrego.

- Koalicja Obywatelska oddała swojej kandydatce na prezydentkę niedźwiedzią przysługę?
Oburzamy się i słusznie, na szukanie dziadka w Wehrmachcie, nie pochwalajmy jednak szukania dziadka prezydenta. Ani jeden, ani drugi nie jest zasługą, jak i winą swoich wnuków. Liczy się to, kim dana osoba jest teraz, to co zrobiła, co planuje zrobić, a nie jej korzenie. Owszem, możemy mieć przekonanie, że może ma lepsze wykształcenie, bo w jej domu o to dbano, można to podkreślać, pokażmy jej kompetencje, ale granie „kartą na dziadka” uważam za antyrównościowe i antydemokratyczne. W demokracji, nie karykaturze, którą teraz mamy, powinny się liczyć: nasza własna praca, wysiłek, edukacja, a nie pochodzenie. Zarówno dziecko woźnej w szpitalu, jak i ordynatora tegoż, ma te sama prawa i obowiązki jako człowiek i obywatel. Mnie, jako potencjalną wyborczynię tej pani, interesuje, co zrobi dla Polski i czy wie, jak ograniczyć kryzys klimatyczny? Co już zrobiła przez wiele lat swojego udziału w polityce, a nie to, kim byli jej przodkowie.

- Patrząc na wybory Polaków, czy uważa pani, że problemem jest u nas – jak chcą niektórzy komentatorzy - iloraz inteligencji, czy może jednak klasowa pogarda?
Różne badania, m.in. świetne badania prof. Macieja Gduli o Miastku, pokazały, że spora cześć wyborców PiS-u to osoby z wykształceniem przynajmniej licencjackim (30 proc. osób głosujących na PiS w ostatnich wyborach legitymowało się takim wykształceniem) i niekoniecznie są to osoby zarabiające mało. Oczywiście, powiedzieć, że iloraz inteligencji jest zależny od wykształcenia, byłoby daleko idącą niesprawiedliwością, ale w poziomie wykształcenia można doszukiwać się już korelacji klasowych. Zatem, nie jest tak, że wyborca PiS to tylko reprezentant klasy ludowej/niższej, a opozycję (bez Konfederacji) wybierają tylko ludzie z klasy średniej. Jest to o wiele bardziej skomplikowane i dotyka kwestii godnościowych, rozczarowania dotychczasową sytuacją w kraju, ale też bardzo złej edukacji obywatelskiej, jaką otrzymaliśmy jako społeczeństwo. Duża część z nas nie rozumie znaczenia poszczególnych instytucji demokratycznych, nie docenia znaczenia trójpodziału władzy dla funkcjonowania państwa, ale i nas jako jego poszczególnych obywateli. Nie mamy zaufania do siebie nawzajem i państwa, traktujemy je roszczeniowo, bez poczucia, że my też jesteśmy mu coś winni, choćby udanie się do urn wyborczych lub niepalenia śmieciami w piecu. Nie nauczyliśmy się szanować inności, dlatego tak łatwo udało się PiS-owi zbudować niechęć wobec uchodźców, nie nauczyliśmy się elementarnych podstaw gospodarki, nie rozumiemy, że kolejne transfery socjalne obciążą nas w niedalekiej przyszłości, a na pewno nasze dzieci. I że trzeba inwestować w równe szanse, ale nie kupować głosy emerytów. Jakaś część z nas na szczęście to wie, ale zdecydowanie zbyt mała. To nie iloraz inteligencji lub jej brak się na nas mści, ale zaniedbana edukacja, w szczególności obywatelska, wielu już pokoleń, na poziomie podstawowym lub średnim.

- To jak na wsi i w małych miejscowościach przekonać ludzi do tego, że trójpodział władzy jest ważny, a hasło „Polska musi być nasza” promowane przez PiS, nie musi oznaczać najzdrowszej drogi?
Kluczem jest słowo „wspólnotowość”. Szacunek dla inności, brak obojętności, współdziałanie na rzecz dobra wspólnego, choćby była nim klatka schodowa. Obserwuję od prawie roku edukację w szkołach publicznych w USA. Rzeczywiście poziom jest dosyć niski, ale dzieci cały czas pracują w grupach. Muszą się uczyć komunikacji i współpracy - niezależnie czy to nauki ścisłe, czy angielski. Uczą się, jak działają poszczególne instytucje demokratyczne, ich kolegami i koleżankami w szkole są osoby upośledzone umysłowo, osoby o innym kolorze skóry, religii. Ani gorsi, ani lepsi.
Nie wiem, czy jest jakaś lepsza recepta niż edukowanie dzieci, ale też osób dorosłych. Tak widzę rolę Telewizji Publicznej, dalekiej od tego, co robi teraz - pokazać praktycznie, czym jest demokracja, czym różnią się poszczególne religie od siebie, ale że żadna nie jest lepsza od drugiej. Moja Polska to na pewno nie ta ze strefami wolnymi od LGBT ani ta, gdzie pokazuje się środkowy palec podczas debaty w Sejmie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pozostałe

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość

Nic mądrego

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska